Jak dodała, Solana rozmawiał o tym w poniedziałek z szefem polskiej dyplomacji Radosławem Sikorskim podczas posiedzenia ministrów spraw zagranicznych "27" w Brukseli. - Pomysł, by jeden czy dwa kraje zaangażowały się na miejscu w rozwiązanie problemu medialnego w Gruzji, ma wsparcie UE - powiedziała Gallach. W mediacji obok Polski mogłaby też brać udział Litwa. Chodzi o osoby prywatne, znawców mediów i wolności prasy. Nieoficjalnie wśród jej uczestników wymienia się eurodeputowanego Bronisława Geremka oraz redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. - Zawsze powtarzaliśmy, że przywiązujemy ogromną wagę do wolności mediów, a tym bardziej jest to sprawa fundamentalna w okresie przedwyborczym - tłumaczyła powody poparcia Gallach, nawiązując do zaplanowanych na 5 stycznia wyborów prezydenckich w Gruzji. Wcześniej pozytywnie o tym pomyśle wypowiadała się też komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner. - Ewentualnie taka misja mogłaby być użyteczna i ja byłabym na nią otwarta - powiedziała Ferrero-Waldner. Jak tłumaczyły źródła dyplomatyczne, w obliczu tych wyborów rząd prezydenta Micheila Saakaszwilego potrzebuje unormowania kryzysu, by uniknąć oskarżeń o tłumienie wolnych mediów. Bez zapewnionego pluralizmu w mediach międzynarodowym obserwatorom trudno byłoby uznać, że kampania i wybory przebiegły zgodnie z demokratycznymi standardami. Stąd - jak tłumaczyły źródła - potrzeba mediacji na linii media-władza z udziałem specjalistów w tej dziedzinie. 7 listopada gruzińskie oddziały specjalne wtargnęły do siedziby opozycyjnej telewizji Imedi, przerywając relacjonowanie tłumienia przez policję protestów na ulicach Tbilisi. Zamknięcie i odebranie Imedi licencji na nadawanie oznacza, że w Gruzji nie ma już niezależnych nadawców telewizyjnych, gdyż druga stacja, Rustawi 2, w ocenie opozycji jest tylko teoretycznie niezależna i popiera oficjalną linię władz. Wcześniej z eteru zniknęła też mniejsza stacja Kawkasia. Sytuację komplikuje to, że właściciel Imedi, najbogatszy człowiek w Gruzji Badri Patarkaciszwili, otwarcie finansujący opozycję, wysunął swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich.