Snowden zapewnił, że "nie przyjechał do Hongkongu, by ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości, lecz po to, by ujawnić przestępczą działalność". Liczy się z tym, że rząd USA wystąpi o jego ekstradycję, ale zamierza zaufać miejscowemu wymiarowi sprawiedliwości i nie ma powodów, by w niego wątpić. W wywiadzie dla środowego wydania anglojęzycznej gazety "South China Morning Post", wśród celów inwigilowanych przez systemy komputerowe wywiadu USA w Chinach i w Hongkongu wymienił urzędników, uczelnie, firmy i studentów. - Cele te są elementem ponad 61 tys. globalnych operacji hakerskich amerykańskich służb - zaznaczył. Według niego hakerska aktywność amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) przeciwko Chinom sięga 2009 r. NSA - jak wskazał - namierza routery będące najważniejszymi ogniwami systemu komputerowego, co daje dostęp do setek tysięcy komputerów bez potrzeby do włamywania się do każdego z nich osobno. Na poparcie swoich twierdzeń przekazał dokument, którego gazeta jak dotąd nie opublikowała. Tłumaczył, że zdecydował ujawnić informacje, "by wykazać hipokryzję oficjalnych amerykańskich twierdzeń o tym, że USA, w odróżnieniu od swoich politycznych przeciwników, nie namierzają cywilnej infrastruktury". O sobie Snowden powiedział: "Nie jestem ani bohaterem, ani zdrajcą. Jestem Amerykaninem". Przed wyjazdem do Hongkongu pracował on jako technik komputerowy w firmie Booz Allen Hamilton świadczącej usługi dla NSA z Hawajów. Wywiad Snowdena dla chińskiej gazety omawia brytyjski dziennik "The Guardian", który jako pierwszy ujawnił tożsamość Snowdena, za jego zgodą.