Zakażenie nowym patogenem odnotowano w prowincjach Kirundo i Muyinga w północno-wschodniej części kraju. Ministerstwo zdrowia w wydanym oświadczeniu przekazało, że jedną z ofiar jest 18-letni student. Pacjent został przyjęty do szpitala we wtorek 21 marca, zmarł tego samego dnia. "Wymiotował krwią, miał też krwotoki z nosa i biegunkę" - informuje resort zdrowia w wydanym oświadczeniu. Inne charakterystyczne objawy to ostry ból głowy i brzucha oraz wysoka gorączka. To nie Ebola ani wirus Marburg Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia podejrzewali, że mężczyzna zmarł po zarażeniu wirusem Marburg, który rozprzestrzenia się w sąsiedniej Tanzanii. Badania jednak to wykluczyły. U pacjenta nie stwierdzono również występowania wirusa Ebola. - Kontynuujemy dochodzenie, by wykazać rzeczywistą przyczynę śmierci - przekazano. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Przestają być tropikalne. Docierają do Polski i mogą zabićKolejne dwie zakażone pacjentki przyjęto do szpitala w prowincji Muyinga w piątek. Kobiety zmarły w mniej niż 24 godziny. - Choroba zabija bardzo szybko. To straszne, wszyscy czekamy na śmierć - powiedziała w rozmowie z SOS Medias Burundi pielęgniarka z ośrodka zdrowia. Reakcja władz: Myjcie ręce Lokalne media informują o kolejnych przypadkach występowania charakterystycznych objawów w nowych miejscowościach. Na tę chwilę rząd kraju nie podjął nadzwyczajnych działań, by zapobiec rozprzestrzenianiu się potencjalnej epidemii. W oświadczeniu radzi, by myć ręce, unikać kontaktu z potencjalnie zarażonymi, a także nie jeść dzikiej zwierzyny i nie dotykać ciał zmarłych, gdy nieznana jest przyczyna śmierci. "Zwracamy się do mieszkańców, by niepokojące przypadki zgłaszać do najbliższego ośrodka zdrowia" - zaapelowano. W sąsiedniej do Burundi Tanzanii oraz w Gwinei Równikowej rozprzestrzenia się wirus Marburg. W aktualizacji ze środy WHO informuje, że w obydwu krajach odnotowano 15 przypadków śmiertelnych. Organizacja podkreśla, że trwają pracę nad szczepionką.