Była to najprawdopodobniej tragedia rodzinna. Mężczyzna poddał się, kiedy policja przypuściła szturm na dom, w którym się zabarykadował. Zdementowano wcześniejsze doniesienia, jakoby sprawca wziął zakładnika lub zakładniczkę. Agencja dpa pisze, że doszło do "strzelaniny na ulicy". W akcji uczestniczyło ponad 200 policjantów z oddziałów specjalnych. Jako motyw policja podaje "problemy małżeńskie". Według dpa chodziło o "sprawę rozwodową". Mężczyzna oglądał podobno wraz z maklerem, byłą żoną i adwokatami obojga dom na nowym osiedlu mieszkaniowym. "Spiegel" pisze na swojej stronie internetowej, że chodziło o wycenę domu. Doszło do awantury, w pewnej chwili mężczyzna stracił panowanie nad sobą i zaczął strzelać. Wciąż nie wiadomo, kim są ofiary.