"Dla Waszyngtonu bin Laden był ogromnie ważną postacią z powodu jego związków z zamachami z 11 września 2011 r., a także dlatego że jego zabicie wymagało trwających 10 lat zabiegów. Dla zdecentralizowanego ruchu Al-Kaidy był wprawdzie postacią-ikoną, ale zasadniczo figurantem" - zaznaczył Rogers. "Al Kaida jest ruchem rozproszonym. Nie jest to pajęczyna, w której bin Laden był centralną postacią, podejmującą wszystkie decyzje. Po śmierci będzie czczony bardziej jak męczennik niż za życia był uznawany jako inspirator i kierownik ruchu" - ocenił. "W żadnym razie z jego śmierci nie wynika, że Al Kaida złoży broń" - dodał. Według niego, niedawny zamach bombowy w Marrakeszu jest dziełem terrorystycznej grupy luźno powiązanej z Al-Kaidą. Także jemeńscy sympatycy tej organizacji pokazali, że są zdolni dokonać samodzielnego ataku. Al-Kaidzie służy destabilizacja niektórych państw Bliskiego Wschodu i Afryki. Rogers sądzi, że okoliczności zabicia bin Ladena mogą postawić w trudnym położeniu władze Pakistanu, zwłaszcza służby specjalne tego kraju, uważane za państwo w państwie. Według jego informacji, wywiad i armia Pakistanu nie były zawczasu uprzedzone o amerykańskiej operacji, a bin Laden wbrew rozpowszechnionej opinii nie znajdował się w jaskini w Waziristanie, lecz w chronionej willi w pobliżu pakistańskiego miasta garnizonowego, nieopodal wojskowej akademii. "Wiele trudnych pytań zostanie skierowanych pod adresem pakistańskich służb, łącznie z najważniejszym: czy byli w nich ludzie, znający miejsce jego pobytu i gotowi go chronić" - zaznaczył brytyjski ekspert.