Tym razem postaramy się zaspokoić ciekawość jednych i drugich, bowiem odwiedzimy Giant's Causeway, ale po drodze zatrzymamy się w niezwykle urokliwym miejscu, jakim jest Torr Head i zobaczymy chyba najwyższe w tym rejonie klify Fair Head. Na wycieczkę warto wybrać się samochodem i przeznaczyć na nią cały dzień (choć to prawdopodobnie i tak za mało, aby odwiedzić wszystkie ciekawe miejsca znajdujące się na jej trasie). Wyjeżdżamy z Belfastu w kierunku Larne - małego i dość sennego miasteczka, któremu nieco życia dodają przypływające tutaj i odpływające do Szkocji promy. Larne jest w całości zamieszkane przez ludność protestancką, o czym informują nas charakterystyczne murale namalowane już przy wjeździe do miasta. Trasa naszej wycieczki biegnie cały czas wzdłuż wybrzeża, pilnujemy więc znaków drogowych kierujących nas na Coastal Route (droga A2). Prawdziwie ciekawe tereny zaczynają się dopiero po wyjeździe z Larne. Droga biegnie stromym wybrzeżem, gdzie z prawej strony widzimy otwarte morze i oddalony brzeg Szkocji, lewa strona to dość strome zbocza gór poprzecinane dolinami, które ciągną się daleko w głąb wyspy, tworząc również zatoki morskie wycięte z nadbrzeżnych klifów. Wzdłuż nich biegnie nasza Coastal Route. Glens of Antrim to dziewięć górskich dolin, które są najrzadziej zamieszkałymi terenami Północnej Irlandii i do dziś są dość trudne do odwiedzenia, choćby z uwagi na bardzo ograniczony transport publiczny (kursuje tu tylko raz dziennie autobus dalekobieżny z Belfastu do Coleraine). Na naszej drodze spotykamy kilka małych, bardzo urokliwych miasteczek i wiosek zamieszkanych głównie przez szkockich osadników. Po przejechaniu około 40 kilometrów od Larne docieramy do Cushendall (z irlandzkiego: Cois Abhann Dalla, czyli U Podnóża Rzeki Dall). To bardzo malownicze miasteczko z kolorowymi domkami wyrastającymi z brzegu morza jest zamieszkane przez ludność katolicką. Tradycje irlandzkie są tu pieczołowicie pielęgnowane. Posłuchać muzyki irlandzkiej i oglądać tradycyjny taniec można tutaj w każdym pubie niemal codziennie. W połowie sierpnia w Cushendall odbywa się najstarsza tradycyjna impreza plenerowa w tym rejonie. Poza Cushendall nasza droga wspina się ostro w górę i odbiega nieco od wybrzeża. Przemierzamy kilka kilometrów wśród typowych wyspiarskich wrzosowisk i docieramy do Cushendun (U Podnóża Rzeki Dun). Cushendun jest bardzo urokliwym miasteczkiem o ciekawej architekturze. Domy zbudowane są tu na styl kornwalijskich domostw przystosowanych do odpierania morskich nawałnic. Widoczne jest to szczególnie po ich wapiennych, chropowatych elewacjach oraz charakterystycznych łupkowatych dachach. Wszystkie budynki w Cushendun należą do Nantional Trust, dzięki czemu w całym miasteczku jest czysto, schludnie i bardzo spokojnie. Przy wyjeździe z Cushendun główna droga odbiega od wybrzeża i kieruje się wprost do Ballycastle, my jednak uważamy na drogowskazy i skręcamy w kierunku Torr Head. Jeśli kiedykolwiek wyobrażaliśmy sobie Irlandię jako wyspę usłaną bajecznie zielonymi pastwiskami poprzecinanymi kamiennymi murkami, ze stadami pasących się owiec, to tak właśnie jest na Torr Head. Nieprawdopodobnie zielone łąki pokrywają okoliczne pagórki i urywają się na skraju klifów. Wąska i miejscami bardzo stroma droga porośnięta fuksjami i wiciokrzewami biegnie pośród tych łąk do miejsca, które jest najbliżej połażonym Szkocji skrawkiem ziemi irlandzkiej. Z Torr Head do szkockiego przylądka Kintyre jest tylko 11 mil. Warto tu się zatrzymać na dłuższy postój. Z Torr Head droga prowadzi do Ballycastle. Mijamy zatokę Murlough, która jest chyba najładniejszą ze wszystkich zatok północnego wybrzeża i docieramy do Fair Head - ostatniego cypla przed Ballycastle. Ściany Fair Head pną się na wysokość ponad 190 metrów n.p.m. skąd roztaczają się niezwykłe widoki na Kanał Północny, przylądek Kintyre oraz szkockie wyspy Islay i Jurę. Po przystanku w tym zapierającym dech w piersiach miejscu jedziemy dalej w kierunku Ballycastle. Jest to miasto portowe-handlowe, na co dzień bardzo ruchliwe. My jednak przemierzamy je bez postojów i udajemy się prosto w kierunku Giant's Causeway, które znajduje się zaledwie kilka kilometrów za Ballycastle. Giant's Causeway (czyli Grobla Olbrzyma) została oficjalnie uznana cudem natury już w 1693 roku przez Royal Geographical Society. Jest to jedyna taka formacja skalna na świecie. Tworzy ją 37 tys. czarnych bazaltowych kolumn, najczęściej sześcio- lub pięciościennych o idealnych niemalże proporcjach. Chociaż miejscowe legendy mówią o grobli jako efekcie sporów dwóch olbrzymów: szkockiego i irlandzkiego, to jej pochodzenie jest naukowo udowodnione. Skały bazaltowe o tak niezwykłym układzie powstały w wyniku podziemnego wybuchu wulkanicznego około 60 milionów lat temu. Ogromne masy płynnego bazaltu zostały wyrzucone na powierzchnię i zastygły w postaci wielościanów. Eksplozja ta objęła obszar od dzisiejszego Causeway przez wyspę Rathlin do szkockich wysp Islay, Staffa i Mull. Zwiedzanie Giant's Causeway jest bezpłatne, a na miejscu (szczególnie jeśli pogoda dopisuje) możemy spotkać tłum turystów. Po wyjeździe z Giant's Causeway, w drodze powrotnej do Belfastu, pozostaje nam jeszcze jedna ważna atrakcja turystyczna, bez odwiedzenia której nasza wycieczka z pewnością byłaby niepełna. Brakowałoby nam smaku oryginalnej irlandzkiej whisky Bushmills. Destylarnia whisky w Bushmills jest najstarszą legalnie działającą destylarnią whisky na świecie. Alkohol ten jest tu wytwarzany od 1608 roku, a tajemnica jego smaku polega na potrójnej, a nie jak w Szkocji podwójnej destylacji. Wycieczka po destylarni odbywa się z przewodnikiem i kończy oczywiście degustacją (nasz kierowca, rzecz jasna, musi się zadowolić jedynie aromatem). Posmakowaliśmy więc Zielonej Wyspy - wrażenia z widoków tradycyjnych wiejskich zakamarków okrasiliśmy tradycyjną whisky. Jest wczesny wieczór, kiedy z Bushmills udajemy się w drogę powrotną do Belfastu, stąd już tylko niecała godzina drogi autostradą M2. Paweł Bruger, Link Polska Magazine