Z relacji świadków wynika, że tragiczne wydarzenia w szkole Sandy Hook rozegrały się około godziny 9.30 w dwóch salach lekcyjnych i na korytarzu. Zabójca oddał co najmniej 100 strzałów. - Było słychać strzały i przeraźliwe krzyki - powiedział później jeden z uczniów. - Brat mojego kolegi był w jednej z klas. Opowiadał, że do sali lekcyjnej wszedł nieznajomy człowiek i po prostu zastrzelił nauczycielkę - opowiadała dziennikarzom uczennica Julia. W szkole działy się przerażające sceny. Nauczyciele próbowali w panice wyprowadzić dzieci ze szkoły, tłumacząc im - jak wynika z relacji jednego z uczniów - że w budynku szaleje "dzikie zwierzę". Wiele dzieci schowało się do toalety, niektóre ukryły się w szafach. - Mieliśmy zajęcia sportowe na hali. Gdy tylko usłyszeliśmy strzały wszyscy podbiegliśmy do ściany, a potem uciekliśmy ze szkoły - relacjonował ucieczkę swojej klasy jeden z uczniów. Magdalena Kalkowska mówi w rozmowie z Interia.pl, że w USA panuje przygnębienie, smutek i złość. - Babcia z dziadkiem będą musieli iść na cmentarz ze świątecznymi prezentami. Dla nas to jest szok. W lokalnej telewizji widziałam oficera policji, który prosił dziennikarzy, aby nie rozmawiali z dziećmi i ich rodzicami, aby media uszanowały ten tragiczny czas dla nas wszystkich - mówi. Na miejscu zginęło 18 dzieci Część przerażonych dzieci ewakuowała policja do pobliskiego budynku straży pożarnej. Tam zajęli się nimi psycholodzy. Pomocy psychologów potrzebowało także wielu rodziców. Jak podała policja, na miejscu zginęło 18 dzieci, dwoje kolejnych zmarło w szpitalu. Miały od 5 do 10 lat. W sumie z rąk szaleńca zginęło w szkole Sandy Hook 26 osób. Według telewizji CNN, wśród zabitych są także dyrektorka szkoły oraz szkolny psycholog. Ich ciała leżały na korytarzu, w kałużach krwi. W jednej z klas znaleziono także ciało napastnika. Policja na razie oficjalnie nie potwierdziła informacji, że popełnił on samobójstwo, ale miejscowe władze podały, że podczas akcji policjanci nie oddali ani jednego strzału. Szaleniec miał trzy sztuki broni palnej: półautomatyczny karabin i dwa pistolety, Glocka i Sig Sauera. Był ubrany na czarno i miał na sobie kamizelkę kuloodporną. 20-letni Adam Jak poinformowała stacja CNN, domniemanym zabójcą jest 20-letni Adam L., który wcześniej, jeszcze przed masakrą, miał zabić swoją matkę, Nancy L. Była ona nauczycielką w szkole w Newtown. Ciało kobiety znaleziono w jej domu w tym mieście. Wcześniej pojawiły się informacje, że napastnik zabił swą matkę w szkole. Według CNN, broń, którą znaleziono na miejscu zbrodni, została zakupiona legalnie i była zarejestrowana na Nancy L. Associated Press podała pełne nazwisko domniemanego sprawcy: Adam Lanza. Według amerykańskiej agencji, jego starszy brat, 24-letni Ryan, jest przesłuchiwany przez policję. Nie został on aresztowany, bo prawdopodobnie nie miał nic wspólnego z masakrą w Newtown - podkreśla AP. Władze poinformowały, że sprawca masakry prawdopodobnie zabił wcześniej także innego ze swych braci. Jego ciało znaleziono w domu w miejscowości Hoboken w stanie New Jersey, około 100 km od Newtown. Motyw zbrodni pozostaje nadal nieznany. Według CNN, domniemany sprawca cierpiał na zaburzenia psychiczne. Stacja nie podała jednak żadnych szczegółów. Wiadomo tylko, że do tej pory nie był notowany w policyjnych kartotekach. Mieszkańcy 30-tysięcznego Newtown są wstrząśnięci tragedią. - Newtown to takie miłe i spokojne miasteczko. Nie mogę pojąć, jak coś takiego mogło się tu wydarzyć - powiedziała matka jednego z uczniów. Do szkoły podstawowej Sandy Hook uczęszczało około 700 uczniów. Według policji, identyfikacja wszystkich 26 ofiar masakry - jednej z najtragiczniejszych w skutkach w historii USA - zakończy się w sobotę.