Gazeta cytuje szefa Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa, który mówi, że "narzucają się pytania o finansowanie kampanii przeciwników unijnego traktatu". Także francuski minister ds. europejskich Jean-Pierre Jouyet zażądał "pełnej przejrzystości" w zakresie finansowania, prowadzenia i kontaktów podczas kampanii na "nie". Wyjaśnienia ma domagać się też Komisja Europejska. Powodem tych podejrzeń są krążące po Brukseli nieoficjalne raporty na temat kampanii przed irlandzkim referendum, w którym odrzucono Traktat Lizboński. Według informacji "FTD" wykazano w nich bliskie osobiste i biznesowe związki pomiędzy inicjatorem ruchu "Libertas", skupiającego przeciwników traktatu UE Declanem Ganleyem a kręgami wojskowymi oraz tajnymi służbami USA. "Część konserwatystów w Waszyngtonie postrzega UE jako konkurencję dla USA w polityce zagranicznej" - podaje dziennik. Irlandzki minister ds. europejskich Dick Roche powiedział "FTD", że nie ma żadnych dowodów na bezpośredni wpływ albo finansowanie przeciwników traktatu UE przez USA. Ale faktem jest, że Ganley ma z Pentagonem kontrakty opiewające na 200 milionów dolarów. Ganley kieruje m.in. przedsiębiorstwem Rivada Networks, które dostarcza amerykańskiej armii bezpieczne technologie komunikacyjne. Według "FTD" eurodeputowani obawiają się, że "profesjonalna machina" Irlandczyka zablokuje postępy integracji europejskiej i doprowadzi do odrzucenia Traktatu Lizbońskiego także w kolejnym referendum. Zamierza on również stworzyć sojusz eurosceptycznych polityków w Europie przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku. Rząd w Dublinie ma nadzieję, że otwarta dyskusja o finansowaniu kampanii przed referendum zdyskredytuje Ganleya. "Libertas" miała wydać na swoją agitację przeciw traktatowi więcej niż wszystkie inne partie w Irlandii. O sprawie mają dyskutować szefowie frakcji politycznych w PE - informuje "FTD".