Na konferencji prasowej w Kijowie wolontariuszka Anastazja Poliszczuk wyliczała, że zginęło trzysta rannych osób, które władze wywoziły ze szpitali. - Ci ludzie są wciąż poszukiwani - mówi działaczka Majdanu. Kolejne dwieście ofiar mogło zginąć - zdaniem wolontariuszki - w czasie pożaru domu związków zawodowych w centrum Kijowa. - Tam było dwustu rannych, którzy nie mogli samodzielnie się poruszać, z poważnymi ranami głowy - twierdzi wolontariuszka. Do szacowanej przez siebie liczby zabitych dodaje ludzi, którzy zginęli poza Majdanem i "niebiańską sotnię", czyli zastrzelonych na ulicach działaczy opozycji. Zdaniem Poliszczuk w czasie demonstracji zginęło około dwudziestu funkcjonariuszy milicji, Berkutu i innych służb. Według nowych ukraińskich władz w czasie protestów na Majdanie zginęło 105 osób. Na razie agencje nie podają dlaczego - zdaniem wolontariuszy - władze miałyby zaniżać liczbę ofiar starć z milicją.