Od ponad miesiąca mer otrzymywał także anonimowe pogróżki i nigdzie nie ruszał się bez towarzystwa dwóch postawnych ochroniarzy. Przed ratuszem, gdzie padło tradycyjne "tak" zebrały się dwie grupki demonstrantów - zwolenników równych praw dla homoseksualistów i konserwatystów. Policja czuwała, by nie doszło między nimi do konfrontacji.