Prezydent Czech Vaclav Klaus, jedyny europejski przywódca, który nie ratyfikował jeszcze Traktatu, niedawno uzależnił jego podpisanie od uzupełnienia go przypisem, ograniczającym obowiązywanie Karty Praw Podstawowych wobec Republiki Czeskiej. Według Klausa, będąca integralną częścią Traktatu z Lizbony Karta mogłaby otworzyć drogę do sądowych wniosków o zwrot mienia pozostawionego przez Niemców sudeckich wysiedlonych po drugiej wojnie światowej na mocy tak zwanych dekretów Benesza. W niedzielę słowacki premier oświadczył, że jego rząd może domagać się podobnego przypisu, jeśli uda się to Czechom, z którymi do 1993 roku Słowacja tworzyła jedno państwo. W przypadku, gdy Czechy wynegocjują, iż Traktat z Lizbony "nie będzie więcej przywoływał kwestii dekretów Benesza, wówczas Słowacja nie może sama pozostać w tyle" - podkreślił Fico. Jeśli taka klauzula zostałaby przyznana Czechom, Słowacja w efekcie zostałaby "postawiona w bardzo delikatnej pozycji". "Dekrety Benesza są dla nas nieodwołalne i niezmienialne. Są integralną częścią słowackiego porządku prawnego. Są wynikiem aktów sprawiedliwości po zakończeniu drugiej wojny światowej. Nie potrafimy sobie wyobrazić, aby ktoś mógł je odwołać lub zakwestionować, albo żeby ktoś próbował uzyskać zwrot własności lub rekompensatę" - powiedział Fico. "Nie pozostawimy Słowacji w niepewności, jeśli poczujemy, że jeden z krajów powstałych po rozpadzie Czechosłowacji wynegocjował wyjątek - powiedział Fico w telewizji CT24. - Dla nas dekrety Benesza są tak istotną częścią prawa, że nie możemy dopuścić, aby Słowacja pozostała w stanie prawnej niepewności". Traktat z Lizbony ma ułatwić proces podejmowania decyzji w Unii Europejskiej, który skomplikowało przyjęcie 12 nowych członków w 2004 roku. Żądania Klausa wzbudziły wątpliwości, czy przypisy nie będą wymagały nowych negocjacji i ratyfikacji we wszystkich krajach UE. Mogłoby to zaprzepaścić lata negocjacji prowadzonych przez dyplomatów, których rezultatem jest przyjęcie Traktatu przez pozostałych 26 krajów