Rostowski ocenił podczas debaty w Strasburgu na temat kryzysu euro, że Europa jest dziś w niebezpieczeństwie, a jeśli rozpadnie się strefa euro, to i UE tego szoku długo nie przetrwa. Przywołał też swą niedawną prywatną rozmowę z "prezesem wielkiego polskiego banku", pracującym w ministerstwie za czasów transformacji w Polsce. Miał on mu powiedzieć, że po takich wstrząsach gospodarczych i politycznych, jakie teraz dotykają Europę, "rzadko się zdarza, by po 10 latach nie było także katastrofy wojennej". I - jak mówił minister - ten prezes banku dodał, że "poważnie się zastanawia nad tym, by uzyskać dla dzieci Zieloną Kartę w USA". "Ekipa rządowa - nie bez udziału pana Rostowskiego - powoduje wielki chaos, wielkie zamieszanie w naszym kraju w czasie kampanii wyborczej. To są między innymi obietnice bez żadnego pokrycia. Ale w tej chwili mamy nową jakość - ten chaos jest eksportowany do Europy z wielką szkodą dla Polski, no i obawiam się, że także ze szkodą dla Europy, bo mówienie dzisiaj w Europie o perspektywach wojny i konieczności przenoszenia się do USA czy w ogóle do Ameryki, to jest - można powiedzieć - Mount Everest nieodpowiedzialności" - oświadczył Kaczyński w środę dziennikarzom w siedzibie PiS. "Oczywiście nie chodzi o to, żeby w tej chwili zwoływać jakieś Rady Bezpieczeństwa Narodowego - bo to nic nie da. Mamy za cztery tygodnie wybory, mam nadzieję, że to się skończy" - podkreślił. Z kolei wiceprezes PiS, europoseł Zbigniew Ziobro słowa Rostowskiego komentował w polskim Sejmie: "Polska prezydencja - wreszcie usłyszeliśmy - ma ambitne plany: wojna, Zielona Karta". "To faktycznie poważna sytuacja. Alert, ogłoście państwo tutaj alert w Sejmie. Syreny powinny się tutaj w tej chwili chyba włączyć" - ironizował.