Dziś kilku izraelskich polityków skrytykowało Catherine Ashton za przyrównanie przez nią wydarzeń w Tuluzie do sytuacji w Strefie Gazy. Ashton mówiła wczoraj podczas spotkania w Brukseli z palestyńską młodzieżą o serii wydarzeń, w których ginęli najmłodsi - w Norwegii, w wypadku autobusu w Szwajcarii i w Gazie oraz o wczorajszym zamachu w Tuluzie na szkołę żydowską, w którym zginęły cztery osoby, w tym trójka dzieci. - W swoich słowach, szefowa unijnej dyplomacji odnosiła się generalnie do incydentów, w których giną dzieci na całym świecie - tłumaczył rzecznik. Jak dodał, nie porównywała w żaden sposób ataku na żydowską szkołę w Tuluzie do sytuacji w Strefie Gazy. Michael Mann zaznaczył, że Ashton ostro potępia strzelaninę, w której we Francji zginęło trzech żydowskich uczniów i nauczyciel. Wyraziła też współczucie rodzinom ofiar, całemu narodowi francuskiemu oraz społeczności żydowskiej. Izraelski minister spraw zagranicznych Avigdor Liberman stwierdził wcześniej w trakcie wizyty w Chinach, że nie może być porównania strzelaniny w Tuluzie do sytuacji w Gazie. - Izrael jest najbardziej moralnym krajem na świecie, nawet gdy jest zmuszony do walki z terrorystami funkcjonującymi wśród cywilów - oświadczył szef izraelskiego MSZ, dodając, że izraelska armia robi wszystko, by uniknąć ofiar wśród cywilów "nawet gdy wspierają oni terrorystów". Zdaniem Liebermana dzieci, o których powinna mówić Ashton, to te, mieszkające na południu Izraela, żyjące w strachu przed rakietami lecącymi ze Strefy Gazy. Oburzenie wyrazili też szef izraelskiego MON Ehud Barak oraz liderka opozycyjnej partii Kadima Tzipi Livni.