Dom Polski w Lidzie należy do oficjalnego Związku Polaków na Białorusi (ZPB). Do incydentu doszło 11 grudnia 2011 roku, ale poinformowano o nim dopiero teraz. Według Komitetu Śledczego kobieta, która była stróżem w budynku, zobaczyła w jego pobliżu błysk i wezwała milicję, a funkcjonariusze znaleźli na miejscu urządzenie, które przypuszczalnie mogło to spowodowało. Początkowo Komitet Śledczy wszczął sprawę z artykułu o chuligaństwo, ale w listopadzie ubiegłego roku otrzymał ekspertyzę substancji w znalezionym urządzeniu, po której sprawę przekwalifikowano na artykuł o nielegalnej produkcji ładunków wybuchowych. Według portalu Jeżedniewnik w urządzeniu znaleziono substancję użytą także w zamachu w mińskim metrze z kwietnia 2011 roku, w którym zginęło 15 osób, a 387 zostało rannych. Według organów śledczych nie ma na razie podstaw do wszczęcia sprawy o terroryzm, gdyż nic nie wiadomo ani o sprawcach, ani o ich motywach. Przedstawiciel Komitetu Śledczego w obwodzie grodzieńskim Siarhiej Szerszeniewicz powiedział, że "nie widzi podstaw do przeprowadzania paraleli między tą sprawą (tj. ładunku wybuchowego przy Domu Polskim) i innymi sprawami". Szef Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej Aleksander Kołyszko powiedział, że też był przesłuchiwany w tej sprawie, chociaż towarzystwo - jak mówi - "nie ma nic wspólnego z Domem Polskim". - Przesłuchiwano bardzo wiele osób związanych z ruchem polskim, w tym także mnie - powiedział, dodając, że nic mu w tej sprawie nie wiadomo.