Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen powiedział, że według informacji z różnych źródeł odpowiedzialność za dokonanie pod Damaszkiem ataków z użyciem broni chemicznej ponosi syryjski reżim i sprawa ta nie może pozostać bez odpowiedzi.W komunikacie po środowym spotkaniu ambasadorów państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego w Brukseli Rasmussen potępił "w najmocniejszych słowach" te ataki i zapewnił, że sojusznicy w NATO w pełni popierają trwające śledztwo ONZ w tej sprawie. Członkowie NATO mieli też wyrazić ubolewanie, że "syryjski reżim nie zapewnił inspektorom ONZ natychmiastowego i bezpiecznego dostępu do miejsc ataków". Rasmussen zapewnił, że NATO będzie bacznie obserwować sytuację w Syrii, jak również wspierać Turcję i bronić południowo-wschodniej granicy Sojuszu. W Nowym Jorku zebrali się w sprawie Syrii przedstawicieli pięciu państw będących stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ. Według źródeł dyplomatycznych ma być przedstawiony brytyjski projekt rezolucji, w którym potępia się użycie broni chemicznej przez reżim Baszara el Asada i przewiduje kroki konieczne dla ochrony cywilów. Według agencji AFP rezolucja, jeśli zostanie przyjęta, nada większą moc prawną ewentualnemu atakowi militarnemu państw zachodnich na Syrię. Na przeszkodzie w przyjęciu rezolucji stoi jednak Rosja, która jest głównym dostawcą broni do Syrii oraz najpotężniejszym dyplomatycznym sojusznikiem władz w Damaszku i - co najważniejsze - ma w RB ONZ prawo weta. Rosja uważa, że jest jeszcze za wcześnie na rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Syrii, gdyż należy poczekać na raport inspektorów ONZ w sprawie domniemanego użycia broni chemicznej. Moskwa utrzymuje, że atak gazowy pod Damaszkiem mogli przeprowadzić syryjscy rebelianci, by sprowokować zagraniczną interwencję. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun powiedział w środę, że inspektorzy potrzebują jeszcze czterech dni na zakończenie badań w Syrii. "Pracują oni bardzo ciężko, w nadzwyczaj niebezpiecznych okolicznościach. Pozwólmy im zakończyć prace w ciągu czterech dni, potem będziemy musieli przeprowadzić analizy naukowe z ekspertami, i myślę, że wtedy będziemy musieli przedstawić raport Radzie Bezpieczeństwa, by podjęła działania, które uzna za konieczne" - oświadczył na konferencji prasowej w Hadze. W związku z kryzysem syryjskim Izrael rozmieszcza wszystkie systemy obrony przeciwrakietowej, by zabezpieczyć się przed ewentualnymi syryjskimi atakami odwetowymi, gdyby mocarstwa zachodnie uderzyły na Syrię. Zarządzono też mobilizację rezerwistów. Według agencji Reuters w obliczu grożącego uderzenia sił USA i innych mocarstw zachodnich reżim w Damaszku dał do zrozumienia, że może w odwecie ostrzelać Izrael. Terytorium izraelskie jest też zagrożone przez pociski rakietowe libańskiego Hezbollahu, który jest sojusznikiem syryjskiego reżimu. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron poinformował, że brytyjska Rada Bezpieczeństwa Narodowego (NCS) poparła ewentualne działania przeciwko Syrii w reakcji na domniemane użycie przez reżim w Damaszku broni chemicznej. "NSC jednomyślnie zgodziła się, że użycie broni chemicznej przez (reżim prezydenta Syrii Baszara) el-Asada jest nie do zaakceptowania i że świat nie powinien pozostać bezczynny" - napisał Cameron na Twitterze. Najwyższy przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Sajed Mohammad Ali Chamenei oświadczył w środę, że interwencja Stanów Zjednoczonych w Syrii byłaby "katastrofą dla tego regionu" - poinformowała irańska agencja prasowa IRNA. "Ten region jest jak beczka prochu i nie sposób przewidzieć przyszłości (w razie amerykańskiej interwencji)" - ostrzegł Chamenei. Wiceminister spraw zagranicznych Syrii Fajsal Makdad oskarżył USA, Wielką Brytanię i Francję, że pomogły "terrorystom" użyć broni chemicznej w Syrii i że wkrótce ci ludzie użyją jej przeciw Europie. Powiedział w Damaszku, że przedstawił oenzetowskim inspektorom ds. broni chemicznej dowody na to, że "zbrojne grupy terrorystyczne" użyły sarinu we wszystkich miejscach, gdzie miało dojść do ataków gazowych.