Skromny marsz poparcia Łukaszenki w Mińsku. Dużo zwiezionych osób uciekło. Prezydent przemawia
Zamiast dziesiątek tysięcy na wiecu poparcia Aleksandra Łukaszenki w Mińsku pojawiło się kilka tysięcy osób - siłą zwożonych autokarami z całego kraju. Od 12 czasu lokalnego trwa pierwsza manifestacja wsparcia dla władzy. Pojawił się na niej również prezydent Białorusi, który zwrócił się do swoich sympatyków. Tymczasem jak podaje "Rzeczpospolita", Swiatłana Cichanouska przygotowuje oświadczenie, w którym ogłosi swoje zwycięstwo w wyborach prezydenckich.
Manifestacja na razie przebiega skromnie. Są traktory, ciężarówki, czołgi. Jak informuje dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda, sporo zwiezionych osób uciekło. Innych pilnują tajniacy. Ci którzy przyszli skandują: "Tak Łukaszenka". Ale to niewielka grupa w porównaniu z dotychczasowymi protestami opozycji.
Zdaniem korespondentki PAP, na Placu Niepodległości w Mińsku zgromadziło się kilkanaście tysięcy ludzi.
Zebrani na placu trzymali flagi państwowe Białorusi i sztandary różnych instytucji - ministerstw, państwowych związków zawodowych, partii komunistycznej. Plac jest otoczony przez milicję, a wejście na niego jest możliwe po kontroli osobistej.
"Za Baćku, za Białoruś" - krzyczeli zebrani. W rozmowach z mediami przekonywali, że chcą stabilności. Na placu ok. godziny 12.30 (11.30 w Polsce) był już tłum, chociaż jeszcze godzinę wcześniej było w miarę pusto. Uczestnicy przychodzili na plac zorganizowanymi grupami po kilkadziesiąt osób. Ludzi otaczali funkcjonariusze bezpieczeństwa w cywilu.
- Nie dajmy się oszukać. To aktywna mniejszość próbuje zdestabilizować sytuację w kraju - krzyczeli w centrum placu dwie kobiety, którym biło brawo ok. 50 osób. - Większość obywateli to zadowoleni i szczęśliwi ludzie - oni siedzą w domu - mówi jedna z kobiet.
- Po co tu przyszłaś! Jesteś wrogiem Białorusi! - krzyczeli zebrani na kobietę, która przekonywała, że doszło do fałszerstw wyborczych. - Sprzedałaś się! Zdradziłaś pamięć swoich przodków - mówią głośno.
W pewnym momencie w innym miejscu dochodzi do sprzeczki między starszą panią a kilkoma osobami. - Wy nic nie wiecie o historii! - krzyczała kobieta. - To pani nic nie wie! - odpowiadali jej. Po chwili okazało się, że wszyscy są "za Łukaszenką".
- Nie chcę burzliwych zmian, a popieram starą władzę - powiedziała kobieta, która przyjechała z Połocka. Nie chciała jednak się przedstawić ani powiedzieć, gdzie pracuje. Jej zdaniem w wyborach nie było żadnego kandydata, który mówiłby coś sensownego i gwarantował, że w kraju będzie spokojnie.
- My po prostu nie chcemy przemocy - wyjaśniła. Na pytanie, czy słyszała o brutalnych pobiciach ludzi przez milicję w czasie protestów, odpowiedziała, że tak. - To była przesada - przyznała.
O tym, że w Mińsku ma się odbyć wielki wiec poparcia dla władz, poinformowały w sobotę media niezależne. Według ich informacji do stolicy w zorganizowany sposób miały przyjechać grupy ludzi z różnych regionów kraju.