Wzrosło tym samym ryzyko, że coraz więcej tych wód dociera do oceanu.Według dziennika "Asahi Shimbun" skażona woda może przybrać do poziomu powierzchni gruntu w ciągu trzech tygodni. Gazeta powołuje się na dane z piątkowego posiedzenia zespołu ds. oczyszczania Fukushimy Urzędu ds. Energii Atomowej (Nuclear Regulation Authority, NRA). Operator siłowni, firma TEPCO (Tokyo Electric Power Company) wstrzykuje chemikalia w ziemię, dzięki którym grunt się utwardza i powstają specjalne bariery powstrzymujące przedostawanie się na powierzchnię wód gruntowych. Metoda ta - jak pisze gazeta - jest skuteczna jedynie, gdy ziemia stężeje na głębokości co najmniej 1,8 m, podczas gdy ostatnie badania wykazały, że poziom skażonej wody podniósł się do 1 m od powierzchni. Najnowsze doniesienia - jak zauważa Reuters - uwidaczniają przeszkody, z jakimi od dwóch i pół roku musi mierzyć się operator siłowni, firma TEPCO podczas usuwania szkód spowodowanych przez awarię. W reaktorach elektrowni Fukushima I tsunami zniszczyło system chłodzenia i doszło do stopienia rdzeni. Do reaktorów wpompowuje się teraz wodę, żeby je schłodzić; problemem jest bezpieczne składowanie skażonej wody. Kilkakrotnie dochodziło do wycieków ze zbiorników gruntowych, w których jest tymczasowo magazynowana. W czerwcu w wodach gruntowych w okolicy elektrowni wykryto, że poziom toksycznego, radioaktywnego strontu-90 30-krotnie przekracza dopuszczalną wartość, a promieniotwórczy izotop wodoru, tryt, przekracza dopuszczalną wartość 8-krotnie. Według TEPCO żadnej z tych substancji nie stwierdzono w wodzie morskiej. 11 marca 2011 roku w wyniku trzęsienia ziemi o sile 9 w skali Richtera i gigantycznej fali tsunami w elektrowni Fukushima I nastąpiła awaria systemów chłodzenia i doszło do stopienia się prętów paliwowych. Awaria spowodowała znaczną emisję substancji promieniotwórczych; była to największa awaria nuklearna od wybuchu reaktora w elektrowni w Czarnobylu w 1986 roku.