Francois Fillon - zwycięzca listopadowych prawyborów republikańskiej prawicy i centrystów - wydawał się być stuprocentowym kandydatem w zaplanowanych na wiosnę wyborach prezydenckich. Afera, którą we Francji nazywa się już "Penelope’a gate" - od imienia jego żony, która za dosyć niejasno sprecyzowane prace w roli sekretarza Francois Fillona miała otrzymać wynagrodzenie ponad ośmiuset tysięcy euro - coraz bardziej się nasila. Komentatorzy zastanawiają się, czy prawica i centryści szykują kogoś na jego miejsce, a krajowa sekretarz Partii Socjalistycznej Elsa di Meo uważa, że cały ten skandal grozi wszystkim tradycyjnym siłom politycznym. Jej zdaniem, sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana zarówno dla Fillona, jak i wszystkich na francuskiej scenie politycznej. Stawia ona bowiem pod znakiem zapytania etykę polityki, a burza medialna, jaka się rozpętała, może być katastrofą nie tylko dla partii politycznych, ale i całej Republiki. Elsa di Meo nie wyklucza, że obywatele będą mieli tego dosyć i zwrócą się w stronę skrajnej prawicy. Już teraz w sondażach pierwsze miejsce zajmuje Marine Le Pen - liderka Frontu Narodowego.