Rzecznik MSW Johannes Dimroth powiedział dziennikarzom, że BAMF na wniosek resortu spraw wewnętrznych rozpoczął kontrolę wszystkich decyzji o azylu, w których uczestniczyły osoby odpowiedzialne za pozytywne rozpatrzenie wniosku Franco A. - porucznika Bundeswehry podszywającego się pod syryjskiego uchodźcę. "Przyznanie mu czasowego prawa pobytu było rażącym błędem. Nie można wykluczyć, że doszło do innych błędnych decyzji" - wyjaśnił Dimroth. BAMF postanowił ponadto skontrolować 2 tys. innych, losowo wybranych spraw o azyl, by upewnić się, czy system rozpatrywania wniosków nie zawiera błędów systemowych. Kontrolerzy sprawdzają 1000 wniosków imigrantów z Syrii i taką samą liczbę wniosków obywateli Afganistanu złożonych w okresie od początku zeszłego roku do końca kwietnia br. Szefowa BAMF Jutta Cord zapewniła w wywiadzie dla "Muenchner Merkur", że nic nie wskazuje na istnienie błędów systemowych. Zapowiedziała wprowadzenie nowoczesnych metod identyfikacji języków, jakimi posługują się imigranci. Od 2015 roku do Niemiec przyjechało ponad milion imigrantów z zamiarem ubiegania się o azyl. Nieprzygotowany na taką ilość spraw BAMF nie dawał sobie początkowo rady z rozpatrywaniem wniosków. Dopiero w zeszłym roku urząd zlikwidował liczące kilkaset tysięcy wniosków zaległości. Franco A. przebywa od końca kwietnia w areszcie śledczym we Frankfurcie nad Menem w związku z podejrzeniem o przygotowywanie zamachu terrorystycznego. Zdaniem prokuratury 28-letni oficer wyznaje skrajnie prawicowe poglądy, a motywem jego działania była nienawiść do cudzoziemców. Służący ostatnio w oddziale terenie Francji oficer prowadził podwójne życie. W grudniu 2015 roku zgłosił się, udając uchodźcę z Syrii, do Urzędu Migracji i Uchodźców w swoim rodzinnym mieście Offenbach w Hesji. Chociaż nie znał arabskiego, władze migracyjne przyznały mu czasowe prawo pobytu w Niemczech.