De Villepin, premier w latach 2005-2007, jest oskarżony o polecenie sfabrykowania listy kont bankowych w Luksemburgu, rzekomo należących do wielu znanych osobistości, w tym Sarkozy'ego. Celem tej machinacji miało być - jak spekulowały media - skompromitowanie Sarkozy'ego jako przyszłego kandydata na prezydenta. Proces w sprawie afery Clearstream (od nazwy luksemburskiego banku) rozpoczął się 21 września przed paryskim sądem. Prokurator Jean-Louis Marin ocenił, że de Villepin był świadomy manipulacji i przez swoje milczenie stał się współwinny. Poza grzywną byłemu premierowi grozi nawet do pięciu lat więzienia i pozbawienie biernego prawa wyborczego przez 10 lat. Wyrok w sprawie Clearstream jest oczekiwany za kilka miesięcy. Od początku ujawnienia sprawy de Villepin odpiera stawiane mu zarzuty. Twierdzi, że nigdy nie wierzył w tajne konta Sarkozy'ego, a przed otwarciem procesu wiele razy domagał się wezwania go do sądu w roli świadka, a nie oskarżonego. Oprócz de Villepina na ławie oskarżonych w tym procesie zasiadają m.in. były makler Imad Lahoud i były wiceprezes firmy EADS Jean-Louis Gergorin, oskarżony o przekazanie sfabrykowanych dokumentów wymiarowi sprawiedliwości. Prokurator zażądał dla nich 18 miesięcy więzienia, a dla stażysty w Clearstream Floriana Bourges - czterech miesięcy w zawieszeniu. Ujawniona w 2004 roku głośna afera dotyczy oskarżenia polityków francuskich o to, że rzekomo brali łapówki za sprzedaż wojskowych fregat do Tajwanu w latach 90., a nielegalne dochody z tych transakcji lokowali na tajnych kontach w luksemburskim banku Clearstream. Na ujawnionej liście osób mających tam konta znalazło się wśród licznych osobistości polityki i biznesu nazwisko obecnego prezydenta Sarkozy'ego. Dochodzenie wykazało, że lista kont była sfałszowana. Francuskie media traktują proces jako osobisty pojedynek polityczny między nielubiącymi się de Villepinem i Sarkozym.