- Jeśli rzeczywiście personel IRS zaangażował się w te praktyki i umyślnie namierzał grupy konserwatywne, to jest to oburzające i ta sytuacja nie powinna mieć miejsca - powiedział Barack Obama w poniedziałek na konferencji prasowej po spotkaniu z premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem. IRS to niezależny urząd, który musi działać w sposób "neutralny i bezstronny" - podkreśli prezydent i zaakcentował, że jeśli śledztwo potwierdzi, że tak nie było, odpowiedzialni za tę sytuację muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Obama: Nie będę tej sytuacji tolerował - Nie będę tej sytuacji tolerował i zapewniam, że ustalimy, co zaszło - dodał. Obama zapewnił też, że pierwszy raz o sprawie dowiedział się z doniesień medialnych. Rewelacje o szczególnym kontrolowaniu grup konserwatywnych przez IRS ujawniły amerykańskie media, powołując się na raport z audytu inspektora generalnego Departamentu Skarbu. Audyt przeprowadzono po skargach wniesionych w ubiegłym roku przez organizacje konserwatywne, w tym te związane z ruchem Tea Party. Organizacje te skarżyły się, że IRS domagał się od nich nadmiernych informacji, w tym dostarczenia list osób, które przekazywały środki finansowe na ich działalność. Raport ma być opublikowany w tym tygodniu, ale amerykańskie media już uzyskały dostęp do jego fragmentów. Jak donosi "Washington Post", z 298 organizacji pozarządowych wybranych do szczegółowej kontroli przez IRS aż 72 miały w nazwie "Tea Party", a 13 słowo "patriot" (patriotyczny). Dodatkowej kontroli IRS miały też podlegać te organizacje pozarządowe, które krytykowały rząd za nadmierne wydatki lub których celem było "edukowanie Amerykanów o konstytucji USA". Według "Wall Street Journal" audyt ujawnia, że o tych niewłaściwych praktykach wiedzieli wysokiej rangi pracownicy IRS już od połowy 2011 roku, czyli na rok przed zapewnieniami ówczesnego szefa IRS Douglasa Shulmana w Kongresie, że urząd podatkowy nie namierzał grup konserwatywnych. "WSJ" podkreśla, że uzyskane przez dziennik fragmenty audytu "nie wyjaśniają, od kogo wyszedł pomysł, by grupy konserwatywne poddać dodatkowej kontroli". "Niepoprawne" i "niewłaściwe" praktyki Już w piątek szefowa biura IRS w Cincinnati w Ohio (odpowiedzialnego za ocenę organizacji pozarządowych) Lois Lerner przeprosiła za - jak to określiła - "niepoprawne" i "niewłaściwe" praktyki IRS podczas kampanii wyborczej w 2012 roku. Tłumaczyła, że wynikały one z ogromnej liczby wniosków napływających do urzędu podatkowego od organizacji pozarządowych ws. zwolnień od podatków. Lerner zapewniła, że praktyki te zainicjowali pracownicy niższego szczebla IRS i nie były one umotywowane politycznie. Liczba organizacji politycznych ubiegających się o zwolnienie od podatków dwukrotnie wzrosła od przełomowego wyroku Sądu Najwyższego w 2010 roku, który pozwolił korporacjom i związkom zawodowym zbierać i wydawać nieograniczone środki na kampanie polityczne. Korporacje i związki mogą też rejestrować organizacje korzystające z ulg podatkowych, dopóki ich podstawowym celem nie jest atakowanie czy wspieranie konkretnych kandydatów w wyborach. Żądają, by Obama przeprosił Praktyki IRS wywołały oburzenie zwłaszcza wśród członków Partii Republikańskiej. Uchodząca za umiarkowaną senator Susan Collins uznała je w niedzielę za "prawdziwie przerażające" i "wywołujące dreszcze". Wezwała prezydenta Obamę do przeprosin. - Prezydent musi jasno oświadczyć, że jest to nie do zaakceptowania w USA - powiedziała w telewizji CNN. Republikanie chcą też wyjaśnienia, kto dokładnie odpowiada za decyzję o kontrolowaniu konserwatywnych organizacji. - Nie wierzę, by była to grupa pojedynczych pracowników - powiedziała Collins. - Organizacje ze słowem "progressive" (postępowy) w nazwie jakoś nie były poddane podobnym kontrolom - dodała. "WSJ" informuje, powołując się na źródła rządowe, w raporcie znajdzie się zapewnienie urzędników IRS, iż nie otrzymali oni z zewnątrz instrukcji ws. kryteriów, jakimi mają się kierować przy przeprowadzaniu kontroli. Z Waszyngtonu Inga Czerny