Republikanie sądzą, że maile te mogą rzucić nowe światło na to, jak ówczesna sekretarz stanu reagowała na ten atak. Rzeczniczka Departamentu Stanu USA Marie Harf wydała oświadczenie, w którym podkreśliła, że ujawnione maile Clinton nie wnoszą nic istotnego, jeśli chodzi o fakty, dotyczące tamtych wydarzeń. Na początku marca komisja Izby Reprezentantów badająca atak na konsulat USA w Bengazi nakazała Clinton przekazanie prywatnych e-maili z tego okresu, które zdaniem kongresmenów mogą mieć kluczowe znaczenie dla ich śledztwa. W ataku zginęli czterej Amerykanie, w tym ambasador USA w Libii. Powodem zajść stał się obraźliwy wobec islamu film wyprodukowany w USA. Atak spotkał się z potępieniem społeczności międzynarodowej. Zgodnie z oświadczeniem wydanym przez komisję, wezwanie dotyczyło nie tylko Clinton, ale też innych osób w Departamencie Stanu, "które mogą posiadać ważny dla śledztwa materiał". Chodzi o to - jak wyjaśnił dziennikarzom szef komisji, republikański kongresmen Trey Gowdy - by ani Clintom, ani jej współpracownicy w Departamencie Stanu nie zniszczyli żadnej korespondencji. To pokłosie ujawnionych przez "New York Timesa" informacji, że Clinton, szefowa amerykańskiej dyplomacji w latach 2009-2013, używała w tym okresie swego prywatnego konta e-mailowego także w sprawach służbowych, zamiast posługiwać się adresem rządowym. Co więcej - jak informowała agencja Associated Press - Clinton posługiwała się pocztowym serwerem internetowym, zarejestrowanym w prywatnym domu pod Nowym Jorkiem. Używała adresu hdr22@clintonemail.com. Republikanie natychmiast oskarżyli Clinton, faworytkę Demokratów w wyborach prezydenckich w 2016 roku, o złamanie prawa oraz zasad przejrzystości, jakie obowiązują urzędników. Amerykańska ustawa o archiwach federalnych nakazuje bowiem, że wszystkie e-maile sekretarza stanu powinny być wysyłane z konta służbowego, a następnie zachowane w archiwach, dostępne do wglądu dla parlamentarzystów, historyków czy dziennikarzy, o ile nie zawierają tajemnicy państwowej. "NYT" ujawnił, że gdy Departament Stanu zwrócił się do byłej szefowej dyplomacji o przekazanie e-maili, współpracownicy Clinton dokonali przeglądu jej skrzynki. Wyselekcjonowali 50 tys. stron e-maili, które ich zdaniem miały charakter służbowy i zostały już przekazane do archiwum. Zdaniem Republikanów, którzy kontrolują Kongres, nie ma jednak gwarancji, że wszystkie służbowe e-maile rzeczywiście zostały przekazane.