Fakty, które Julia Tymoszenko zawarła w swoim oświadczeniu, w trakcie kontroli nie znalazły potwierdzenia" - powiedział urzędnik w programie telewizji 5. Kanał w niedzielę wieczorem. Doniesienia o pobiciu odbywającej karę siedmiu lat więzienia Tymoszenko, skontrolowała prokuratura w Charkowie, na wschodzie Ukrainy. To tam znajduje się żeńska kolonia karna, w której przebywa była premier. Horan oświadczył, iż informacji, że Tymoszenko została uderzona przez strażnika więziennego nie potwierdził żaden z rozmówców prokuratury. Są to m.in. funkcjonariusze więzienni, lekarze, oraz załoga karetki pogotowia, która przewoziła opozycjonistkę do szpitala. - Mechanizm powstania i lokalizacja tych sińców mówi o tym, że utworzyły się one w wyniku uciskania twardymi przedmiotami, albo zetknięcia z takimi przedmiotami, lecz w żadnym przypadku nie od uderzenia pięścią w brzuch, jak utrzymuje Tymoszenko. Mogły one się jeszcze utworzyć w wyniku zastosowania niewielkiej siły fizycznej - powiedział przedstawiciel prokuratury. Horan poinformował przy tym, że podczas kontroli prokuratury nie korzystano ze zdjęć obrażeń Tymoszenko, które zrobił w więzieniu przedstawiciel rzeczniczki praw człowieka Niny Karpaczowej, a następnie opublikowały media. - Zdjęcie te nie zostały zdobyte (wykonane) w przewidzianym przez prawo porządku - powiedział prokurator. 20 kwietnia, w proteście przeciwko pobiciu przez strażników więziennych, Tymoszenko ogłosiła głodówkę. Oświadczyła, że została uderzona przez jednego z funkcjonariuszy służby więziennej, którzy w nocy z 20 na 21 kwietnia siłą wywieźli ją z więzienia do szpitala. Julia Tymoszenko, konkurentka prezydenta Wiktora Janukowycza w wyborach prezydenckich w 2010 roku została skazana w październiku za nadużycia przy zawieraniu przez jej rząd niekorzystnych dla Ukrainy umów gazowych z Rosją w 2009 roku. Była premier od miesięcy uskarża się na problemy z kręgosłupem, które nie pozwalają jej samodzielnie chodzić.