Wybuchy nastąpiły w składzie z amunicją w okolicach wsi Czepinci, ok. 15 km na północny wschód od stolicy Bułgarii. Eksplozje były tak silne, że mieszkańcy pobliskich wsi i wschodnich dzielnic Sofii wpadli w panikę, myśląc, że to trzęsienie ziemi; w budynkach pękały szyby w oknach. Eksplozje wciąż trwają, choć są coraz słabsze. Jak powiedział pułkownik Władimir Radew z ministerstwa obrony Bułgarii w magazynach znajduje się około 1500-2000 ton różnego rodzaju amunicji: nabojów do broni strzeleckiej, min, granatów oraz 20 ton trotylu, który na szczęście nie wybuchł. Magazyny są stare; budynki powstały w latach 20. ubiegłego wieku. Trzymano tam materiały przeznaczone do niszczenia na pobliskim poliginie. Doradca prezydenta Bułgarii Georgi Pyrwanowa ds. bezpieczeństwa, generał Nikoła Kolew zapewnił, że w magazynach nie było żadnych materiałów promieniotwórczych. Policja otoczyła teren położony w promieniu 2-3 km od składu amunicji, gdzie jest najbardziej niebezpiecznie. Straż pożarna nie jest w stanie wejść do magazynów, dopóki trwają wybuchy. Postanowiono ewakuować dwie najbliższe wsie Czepinci i Czełopeczene. Dotychczas nie ma informacji o ofiarach. W magazynach podczas eksplozji znajdowało się trzech ochroniarzy, którzy zdążyli uciec. W dwóch najbliższych wsiach są lekko ranni od odłamków szkła z rozbitych okien. Nad miejscem eksplozji utworzyła się gęsta chmura. Obrona cywilna poradziła mieszkańcom zamykać okna i nie wychodzić bez potrzeby z domów. Premier Bułgarii Sergej Staniszew zwołał nadzwyczajne posiedzenie rządu.