"Policja potwierdza: pod gruzami znaleziono dwie ofiary, obie nie żyją. Ofiary nie zostały zidentyfikowane. Śledztwo w sprawie eksplozji w Paardenmarkt jest kontynuowane" - napisała antwerpska policja na Twitterze. Do szpitali trafiło 14 osób wyciągniętych spod gruzów budynków w dzielnicy, w której mieszka wielu studentów. Jedna osoba jest w stanie krytycznym, a pięć w poważnym. Według stacji RTBF, przyczyną eksplozji, do której doszło około godz. 22, najpewniej był ulatniający się gaz. Policja zaznacza jednak, że na razie jest zbyt wcześnie, by to potwierdzić. Portal dziennika "La Libre Belgique" podaje, że w wyniku wybuchu uszkodzonych zostało siedem budynków. Trzy prawie całkowicie się zawaliły. We wtorek rano ratownicy wciąż przeszukiwali gruzy. Dwie godziny po eksplozji uratowano mężczyznę, kobietę i dziecko. Według RTBF, wielu mieszkających w okolicy studentów oferowało w mediach społecznościowych nocleg osobom, które musiały opuścić swoje mieszkania z powodu wybuchu. Tuż po eksplozji policja poinformowała, że nie był to zamach terrorystyczny. W Belgii obowiązuje wysoki poziom zagrożenia terrorystycznego po samobójczych atakach w Brukseli z marca 2016 r., w których zginęły 32 osoby.