Konrad Piasecki: Oficjalnie gratulując zwycięstwa Obamie w duchu nieco rozczarowany? Radosław Sikorski: No chyba mówi pan o Romneyu - na pewno jest rozczarowany. Nie, mówię o panu. - Nie. Ja uważam, że byliśmy jako Polska w tej zręcznej sytuacji, że niezależnie od tego, kto by wygrał, będziemy mieli doskonałe stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. I będziemy gratulowali zwycięzcy, bo takie są dyplomatyczne konieczności. - Ale z prezydentem Obamą mamy już cały rejestr podpisanych umów, wizyt, dobrych stosunków, a Romney - przypominam - wybrał Polskę jako jeden z dwóch europejskich krajów podczas jedynej swojej wyborczej wizyty, więc to też gwarantowało, że stosunki będą bardzo dobre, niezależnie od tego, kto by wygrał. Tyle, że Obama, to jest też katalog gaf: tarcza, polskie obozy śmierci, szepty z Miedwiediewem. Trudno powiedzieć, żeby Polska kochała go z wzajemnością, albo żeby on kochał Polskę z wzajemnością. - Nasz rejestr różnych rozczarowań można by ciągnąć. O względy Stanów Zjednoczonych zabiega 200 krajów na świecie. A Stany Zjednoczone interesują się głównie Stanami Zjednoczonymi. Zresztą, w drodze tutaj, na wywiad, zobaczyłem okładki dzisiejszych polskich tabloidów. Proszę sobie wyobrazić, że ani słowa nie ma o wyborach w Stanach. No bo jeszcze nie zdążyły napisać, może jutro napiszą, ale panie ministrze - ma pan jakieś złudzenia, no, nazwijmy je nadziejami, związane z tą drugą kadencją Obamy? - Tak, uważam, że ona będzie inna. Tradycyjnie już prezydenci w drugiej kadencji - szczególnie partii demokratycznej - próbują zrobić więcej dla rozwiązania problemu izraelsko-palestyńskiego. Zdziwiłbym się, gdyby prezydent Obama nie zaczął wcześniej niż inni. To przeważnie jest w ostatnim roku, a prezydent Obama pewnie pamięta, że obiecywał w ONZ ustanowienie państwa palestyńskiego. Musiał ze względów wewnętrznych przyhamować. Myślę, że tu należy spodziewać się większej aktywności. Po drugie, co dla nas ważne, wygrana gubernatora Romneya oznaczałaby większe prawdopodobieństwo wojny z Iranem, a to nie byłoby dla nas dobre. No to z powodów geopolitycznych cieszymy się zwycięstwem Obamy, a z powodów środkowoeuropejskich? Też mamy jakiekolwiek powody do nadziei i snucia marzeń? - Jak mawia klasyk: zawsze są plusy dodatnie i plusy ujemne. Retorycznie Romney byłby pewnie dla nas atrakcyjniejszy, ale pamiętajmy, co zrobił dla nas prezydent Obama. To prezydent Obama kazał napisać plany ewentualnościowe Sojuszu Północnoatlantyckiego dla naszego regionu. To z prezydentem Obamą podpisaliśmy aneks do umowy o tarczy, lepszy dla nas. Dzięki prezydentowi Obamie w tym miesiącu - po raz pierwszy w historii - będzie stałe stacjonowanie wojsk amerykańskich w Polsce. Skoro o wojsku mowa. Powie pan wprost, że oczekujemy od Ameryki większego zaangażowania np. w transfer technologii militarnych do Polski? - USA nie są dobrym wujkiem i nie dają za darmo swoich technologii. Ale jesteśmy ich najlepszym sojusznikiem w Europie Środkowej. - Stany Zjednoczone uważają swoje technologie za swoją strategiczną przewagę. Nawet najbliższym sojusznikom np. nie sprzedają samolotów E22. To, co będzie ważne w naszych wojskowych stosunkach, to przyszłoroczne manewry Sojuszu. Pierwsze duże manewry NATO-wskie w Polsce. Swoją ocenę zwycięstwa Obamy zawarłby pan w jakim twitterowym zdaniu? Dobrze się stało? - Uważam, że to nie mnie komentować, bo to nie nasz wybór, my nie ingerujemy w wewnętrzne sprawy zaprzyjaźnionego kraju. Jako polityk z ciekawością oczywiście śledziłem te wybory. Uważam, że Romney popełnił co najmniej dwa błędy, pomijając takie strategiczne gafy. Musiał się tak daleko wychylić na prawo w prawyborach, że stracił centrum i nie docenił demografii. To znaczy tego, że Stany Zjednoczone są krajem wieloetnicznym. To mnie zdziwiło, że republikanie stracili tradycyjne stany republikańskie - Kolorado, Wirginia. To dzięki głosom Latynosów. Wyborem wiceprezydenta Romney mógłby starać się poszerzyć swoja koalicję etniczną. Tego zabrakło. Kiedy telefon z gratulacjami z Polski do Obamy? - To przywilej pana prezydenta. Na pewno wkrótce. Czyli prezydent będzie dzwonił, nie premier? - Sądzę, że tak. Czy rząd jest gotów rozważyć powołanie jakiejś międzynarodowej komisji, która zbada katastrofę smoleńską? - Nie sądzę, aby to było potrzebne, bo nadal toczy się polskie śledztwo. A tych, którzy nie wierzą ani w komisję Millera, ani w polskie śledztwo, i tak nikt nie przekona. Ale tych żądających i oczekujących jest już 65 proc. wśród Polaków. Może to byłby argument? - Przestrzegałbym przed tym, bo ja nie potrafię sobie wyobrazić takiego zestawu międzynarodowych ekspertów, co do których wszyscy mogliby powiedzieć, że ich osądowi na pewno zaufamy. Mamy raport komisji Millera, najlepszych polskich ekspertów, a teraz - najlepszych, polskich prokuratorów. I do tej pory nie powstał żaden fakt procesowy, który by podważał raport Millera. Jest mnóstwo informacji publicystycznych, ale jeśli chce się wpłynąć na wyniki śledztwa, to trzeba swoje teorie, dowody zanieść do polskiej prokuratury do oceny. Tego nadal brakuje. Tylko, że te wątpliwości taka komisja mogłaby rozpraszać. Nawet te wątpliwości, które pojawiają się w sferze publicznej, a nie prokuratorskiej. - Dajmy szansę polskiej, niezależnej od rządu prokuraturze. Ci, którzy formułują te teorie, zamiast organizować konferencje prasowe, powinni przekazać swoje materiały prokuraturze. Inaczej musimy domniemywać, że chodzi nie o katastrofę smoleńską, ale o politykę. O delegitymizację, zohydzanie rządu. Trudno w tej sytuacji nie mieć wrażenia, że wy wolicie mieć do czynienia z takim rozgorączkowanym, rozżalonym, twardosłownym Jarosławem Kaczyńskim niż zrobić choćby kroczek w kierunku spełnienia jego postulatów. - Naprawdę nie czuję się odpowiedzialny, ani rząd nie jest odpowiedzialny, za bardzo szkodliwe reakcje Jarosława Kaczyńskiego. Ja myślę, że w zeszłym tygodniu stało się coś bardzo ważnego. Jarosław Kaczyński powiedział, że zamordowano 96 osób i my, jako Polacy, musimy sobie zadać bardzo poważne pytanie: czy naprawdę chcemy, żeby człowiek, który wierzy w teorię zamachu i który na podstawie nierzetelnego artykułu prasowego oskarżył o morderstwo - czy taki człowiek może rzetelnie rządzić Polską? Za trzy lata na to pytanie Polacy odpowiedzą w wyborach. Na koniec pytanie od słuchaczy. Pan Piotr i pan Andrzej pytają: gdzie dymisje za wpadki z białoruską opozycją? Za wpadki MSZ: przekazanie PIT-ów, ujawnienie tajnych danych? - Żadne tajne dane nie zostały ujawnione. Tajne - z punktu widzenia białoruskiej opozycji. - Nie były tajne, to były dane, które sami ci ludzie wpisywali, jako swoje adresy czy jako wnioski konkursowe. Natychmiast, tego samego dnia, dyscyplinarnie wyrzuciłem z pracy osobę odpowiedzialną za przekazanie jawnych, ale wrażliwych danych, które nie wyciekły, które zdołaliśmy cofnąć. Zmieniliśmy też procedury, jeśli chodzi o wręczanie PIT-ów. Nikomu na Białorusi z tego tytułu nic złego się nie stało. Rozmawiał: Konrad Piasecki