Komisja Europejska ma w czwartek przedstawić propozycje sankcji wobec Rosji w sferach obronności, usług finansowych i zaawansowanych technologii. UE ma też rozszerzyć listę osób i firm objętych sankcjami za wspieranie działań zmierzających do destabilizacji Ukrainy. Do tej pory na czarnej liście są 72 osoby i dwie firmy z zajętego przez Rosję Krymu.- Zestrzelenie malezyjskiego samolotu pasażerskiego przelało czarę goryczy. Spodziewam się, że jutro Komisja Europejska przedstawi propozycję sankcji w dziedzinach, które pokrywają się z tym, co było przewidziane w tzw. trzeciej fazie sankcji - powiedział Sikorski na wspólnej konferencji prasowej z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem. Wśród ewentualnych sankcji polski minister wymienił m.in. embargo na broń, restrykcje na tzw. technologie podwójnego zastosowania i zaawansowane technologie (dotyczące również energetyki), a także restrykcje w dostępie do unijnych rynków finansowych. UE w najbliższych dniach podejmie decyzję? - Wszystko to we współpracy i koordynacji z USA - zaznaczył Sikorski. - Jeśli ambasadorowie otrzymają właściwe instrukcje (...), to UE może w najbliższych dniach podjąć decyzję. Oby prezydent Władimir Putin wyciągnął z tego wnioski i oby wycofał się z destabilizowania Ukrainy - dodał Sikorski. Szef polskiej dyplomacji podkreślił, że "celem sankcji nie jest pokazanie, jacy jesteśmy twardzi, ale wpłynięcie na zachowanie drugiej strony". - Im szybciej Rosja powróci do współpracy międzynarodowej na podstawie wartości, procedur, traktatów, praw, które uznajemy - tym lepiej - zaznaczył. "Putin nie pozostawia innej możliwości" W ocenie polskiego ministra spraw zagranicznych, Polska też ma dużo do stracenia w wyniku sankcji, ale "prezydent Putin nie pozostawia nam innej możliwości". Sikorski przypomniał, że we wtorek o sytuacji na Ukrainie rozmawiali w Brukseli szefowie dyplomacji państw UE. Odnosząc się do tego spotkania Sikorski powiedział, że Polska i Niemcy współpracowały, aby "Europa wypracowała dobre decyzje, które mają zmienić bieg wydarzeń na Ukrainie". Jak mówił, Polska i Niemcy zabiegały też o to, aby UE mogła być "efektywna w swoim dialogu z Rosją". Zaznaczył, że zawieszenie broni musi prowadzić do "odzyskania władztwa Ukrainy nad swoim terytorium, do szacunku dla integralności terytorialnej Ukrainy". "Nie do zaakceptowania" Steinmeier podkreślił, że aneksja przez Rosję części terytorium Ukrainy jest "naruszeniem prawa międzynarodowego i jest nie do zaakceptowania". - Kwestionowanie europejskiego ładu bezpieczeństwa nie jest do zaakceptowania przez Polaków i Niemców - dodał. Podkreślił, że na Ukrainę przez granicę ukraińsko-rosyjską nadal napływa broń, której użycie prawdopodobnie doprowadziło do zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego, w którym zginęło niemal 300 osób. W ocenie Steinmeiera, Rosja nie przyczynia się do deeskalacji konfliktu z Ukrainą. - Dlatego wczoraj postanowiliśmy zwiększyć presję na Rosję, oczekując, że wróci ona na drogę odpowiedzialnej polityki - dodał niemiecki minister. Pytany dlaczego Niemcy opierają się tzw. unijnym sankcjom trzeciego stopnia wobec Rosji, Steinmeier zadeklarował, że jego kraj chce "stopniowo zwiększać presję na Rosję". - Do tego jesteśmy gotowi - dodał. Steinmeier był gościem dorocznej narady polskich ambasadorów, która odbywa się w Warszawie.