Szef polskiej dyplomaci złożył Cisowskiej kondolencje. - Mamy nadzieję, że będzie to ostatnia ofiara takich błędów w procedurach - mówił Sikorski. - Dziękuję panu i rządowi polskiemu za pomoc i wynajęcie mecenasa Rosenblooma, który w tej sprawie dużo zrobił, był bardzo zaangażowany i dzięki niemu doszliśmy do prawdy. Na to czekałam, walczyłam o to prawie trzy lata - powiedziała Cisowska. Don Rosenbloom reprezentował Polskę podczas prac specjalnej Komisji, która badała okoliczności śmierci Dziekańskiego. Polak zmarł na lotnisku w Vancouver 14 października 2007 r., gdy funkcjonariusze policji użyli paralizatora, żeby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania, które jeden ze świadków wydarzenia zarejestrował na lotnisku swoim telefonem komórkowym, Dziekański wprawdzie zachowywał się dość gwałtownie (po długim locie i dziesięciu godzinach oczekiwania na skierowanie do właściwej części lotniska), jednak w niczym nie zagrażał policjantom. Powołana do wyjaśnienia okoliczności śmierci specjalna komisja pod kierownictwem emerytowanego sędziego Tomasa Braidwooda uznała m.in., że użycie paralizatora wobec Dziekańskiego było nieuzasadnione. W raporcie Komisji znalazły się także zalecenia dotyczące przyszłych zasad pracy policjantów. Komisja proponuje stworzenie specjalnego cywilnego urzędu, który miałby prowadzić postępowania w sprawach ewentualnych przyszłych przypadków śmierci czy poważnych obrażeń będących wynikiem działalności policji. Sikorski podkreślał, że w tym przypadku demokracja kanadyjska zdała egzamin. - Wysłuchanie publiczne pod przewodnictwem sędziego doprowadziło na koniec do ustalenia prawdy i do zmian procedur - zauważył minister. Zwrócił uwagę, że cała sprawa była rysą na reputacji Kanady, jako kraju otwartego na imigrantów i różne kultury. Wyraził nadzieję, że będzie to dobry przykład, jak wyjść ze złej sytuacji dla Polski. - Nikt niestety nie wróci życia Robertowi Dziekańskiemu. Wiem, że to banał, ale tym razem uprawniony, że być może tym razem jego śmierć uratuje życie innym - podkreślił.