- Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zaapelował w piątek do "wszystkich odpowiedzialnych Ukraińców", by dać szansę porozumieniu zawartemu w piątek między prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem i opozycją, gdyż - jak mówił - ono już przynosi dobre owoce. - Zamierzam honorować to porozumienie, które w punkcie szóstym mówi, że ministrowie spraw zagranicznych UE będą stanowczo apelować do obu stron tego konfliktu o zaprzestanie przemocy i niniejszym to czynię: apeluję do wszystkich odpowiedzialnych Ukraińców, by temu porozumieniu dać szansę, bo ono już przynosi dobre owoce - zaznaczył minister. Sikorski na wieczornej konferencji prasowej po powrocie z Kijowa podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że - jak mówił - mamy szansę na sukces na Ukrainie. - To jest wynikiem wielomiesięcznych, a tak naprawdę wieloletnich zabiegów prezydenta RP, który utrzymywał stały kontakt z prezydentem Ukrainy, i dzięki któremu Polska była wiarygodna na Ukrainie. I także tytanicznej pracy premiera Donalda Tuska, dzięki której z jednej strony Polska była autorem inicjatywy w UE, która wzmacniała szanse europejskie Ukrainy, a z drugiej strony premier trzymał rękę na pulsie sankcji, co było bardzo ważnym elementem w naszych negocjacjach, co przede wszystkim decydenci ukraińscy brali pod uwagę - powiedział Sikorski. Podziękował również ekipie MSZ w centrali i w Kijowie za pracę. Szef MSZ zaznaczył, że porozumienie jest oczywiście najważniejsze dla Ukrainy, bo - jak mówił - "przede wszystkim póki co zakończyło się zabijanie" na Ukrainie. - I wszyscy wiemy, że to porozumienie też jest okupione straszliwym kosztem - zaznaczył, nawiązując do ofiar ostatnich wydarzeń na Ukrainie. Sikorski ocenił też, że dzięki wiarygodności Polski w UE, dobrym relacjom z Niemcami i Francją, misja trzech ministrów SZ: Polski, Francji i Niemiec w Kijowie "nabrała wagi gatunkowej" i reprezentowała całą UE. Minister podkreślił także konstruktywną rolę Rosji w rozmowach nad porozumieniem. "Przedstawiciel Rosji, w kilku momentach, jako doświadczony dyplomata skutecznie ułatwiał negocjacje" - powiedział szef MSZ. Sikorski pytany był, co oznacza fakt, że Rosja nie podpisała ostatecznie porozumienia. - O motywy rosyjskie proszę pytać Rosjan - zaznaczył Sikorski, prezentując porozumienie, podpisane przez prezydenta Ukrainy, przywódców opozycji, ministrów SZ Trójkąta Weimarskiego, a parafowane przez specjalnego wysłannika Rosji Władimira Łukina. - Co dowodzi, że uczestniczył w tym procesie z dobrą intencją i w dobrej woli. Dlatego mam nadzieję, że Rosja, mimo że nie zdecydowała się podpisać, jednak wesprze wynik tego głosowania. Może po prostu potrzebuje więcej czasu, aby ten dokument przeanalizować - powiedział Sikorski. Zaznaczył jednocześnie, że wszystko teraz zależy od dojrzałości, wyobraźni i odpowiedzialności ukraińskich polityków. - Świat zewnętrzny nie jest w stanie zbawić Ukrainy wbrew niej. To Ukraińcy muszą wreszcie zdecydować się na reformy - to odblokuje pomoc finansową dla tego kraju, to może ustabilizować gospodarkę - przekonywał. Podkreślił, że w tym przydatne byłoby "naprawienie pierworodnego grzechu" prezydenta Janukowycza i źródła obecnego kryzysu, czyli odejścia od umowy stowarzyszeniowej z UE. W ocenie Sikorskiego porozumienie opozycji i Janukowycza jest optymalne na moment, w którym zostało zawarte. Zaznaczył przy tym, że to nie jest tylko jego zdanie, ale wszystkich sygnatariuszy porozumienia. Sikorski powiedział, że to kompromis i w związku z tym żadna ze stron nie uzyskała w pełni tego, o co zabiegała. Ale - podkreślił szef MSZ - tego typu porozumienie, gdy władza nadal dysponuje potężnymi środkami przemocy i nie waha się ich używać, musi uznawać "korelację sił". Minister zwrócił też uwagę, że porozumienie jest oświadczeniem woli politycznej, a nie gotową reformą, czy "rozwiązaniem wszystkich problemów Ukrainy". Ono tylko - powiedział Sikorski - "zmieniło trajektorię", po której poruszała się Ukraina na taką, w której rząd zdolny do przeprowadzenie refom i być może powrotu na ścieżkę europejską "jest teraz wyobrażalny", a 24 godziny temu jeszcze nie był. Sikorski podkreślił, że ważne dla niego jest, iż powrót do konstytucji z 2004 r. - który nazwał odejściem od półdyktatury i znaczącym rozwodnieniem prerogatyw Janukowycza - nie tylko udało się uzgodnić, ale to już zostało wprowadzone w życie. Szef MSZ zaznaczył, że skraca to kalendarz następnych ruchów, bo rząd koalicyjny ma być powołany w ciągu 10 dni od zmiany konstytucji, która już nastąpiła. Jak relacjonował, tekst zawartego w piątek porozumienia między prezydentem Ukrainy a opozycją został "zamknięty o świcie" tego dnia. Ale - jak mówił szef MSZ - jeden z przywódców opozycji Witalij Kliczko powiedział, że będzie miał "poważny problem polityczny, że będzie musiał przekonać swoje zaplecze i Majdan do przyjęcia tego porozumienia". Pierwotny termin podpisania porozumienia to piątek godz. 13. Jest trzynasta, a liderów opozycji w Pałacu Prezydenckim nie ma - relacjonował minister. Po jakimś czasie przychodzi prośba, abyśmy się udali na spotkanie z Radą Społeczną Majdanu, i że sytuacja jest trudna. Sikorski powiedział, że wraz z ministrem spraw zagranicznych Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem spotkali się więc z kilkudziesięcioma aktywistami; były wśród nich osoby znane, byli ministrowie, ale również młodzież i aktywiści "bardziej krewcy". - Była gorąca atmosfera - podkreślił Sikorski. W piątek po południu w internecie pojawiło się nagranie wideo pokazujące Sikorskiego, który wychodzi ze spotkania z opozycjonistami, mówiąc po angielsku: - Jeśli nie podpiszecie tego (porozumienia), będziecie mieli stan wojenny, będziecie mieli armię. Wszyscy będziecie martwi. Nawiązując do tych słów minister powiedział, że "to nie była zagrywka dyplomatyczna", to był jego osąd sytuacji, który jeszcze w piątek był rzeczywistością. - Mieliśmy sygnały, że w wypadku porażki porozumienia prezydent Janukowycz rezerwuje i przygotowuje się do użycia wojsk wewnętrznych MSW - mówił minister. Podkreślił, że w wypadku niezgody opozycji na porozumienie, użycie przemocy byłoby dla prezydenta Ukrainy łatwiejsze. - I dlatego sytuacja była tak dramatyczna - przyznał Sikorski. Jak mówił, wielu aktywistów z powodu śmierci towarzyszy było zasadniczo nastawionych. - I tutaj jako argument przydało się nasze polskie doświadczenie - doświadczenie Solidarności, doświadczenie stanu wojennego, doświadczenie tego, że można przeszacować swoje siły, przelicytować i przegrać - podkreślił Sikorski. Jak dodał, po przemówieniach jego i niemieckiego ministra oraz żywej dyskusji, godzinę po ich powrocie do Pałacu Prezydenckiego, przyszła wiadomość, że Rada Społeczna Majdanu głosowała. - Przyszła wiadomość, że zagłosowano 34 do 2 za przyjęciem porozumienia - podkreślił Sikorski. Pytany o radykalne ugrupowania na Majdanie, które nie zgadzają się z podpisanym porozumieniem, Sikorski zaznaczył, że nie przypomina sobie umowy stanowiącej wyjście z wojny domowej lub ostrego konfliktu politycznego, która nie byłaby krytykowana. - U nas w Polsce przez wiele lat bardzo znaczące odłamy naszego życia politycznego, politycy - przyznam się, sam do nich kiedyś należałem - krytykowali cenę, jaką trzeba było zapłacić za porozumienia Okrągłego Stołu. Wydaje mi się, że dzisiaj w szczególności, w świetle tego, co się stało na Ukrainie, ceny jaką Ukraińcy płacą - wielu z nas patrzy na to inaczej - podkreślił Sikorski. Zaznaczył też, że ludziom na Majdanie trzeba wytłumaczyć co się stało i jest to "testem przywództwa politycznego liderów opozycji". Sikorski mówił, że nie potrafi spekulować na temat skutków "na razie hipotetycznego" uwolnienia Julii Tymoszenko. Podkreślił, że zdziwiło go, że Tymoszenko była tak kategorycznie przeciwko rozmowom z władzami Ukrainy. - Jak powiadam, nie jest dobrym sposobem na osiągnięcie porozumienia domaganie się bezwarunkowej kapitulacji od kogoś, kto dysponuje czołgami, armatkami wodnymi, karabinami snajperskimi, karabinami maszynowymi i pokazuje, że jest gotowy tego użyć - powiedział Sikorski. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz i opozycja zawarli porozumienie ws. wyjścia z kryzysu, przewidujące wcześniejsze wybory szefa państwa, a parlament przywrócił konstytucję z 2004 r., dzięki której kraj ponownie stał się republiką parlamentarno-prezydencką. Podpisane w piątek porozumienie zawarto po trwających od czwartku negocjacjach, prowadzonych przez szefów dyplomacji Polski, Niemiec i Francji: Radosława Sikorskiego, Franka-Waltera Steinmeiera i Laurenta Fabiusa w obecności wysłannika prezydenta Rosji do Kijowa Władimira Łukina.