Szef MSZ Radosław Sikorski, który udaje się we wtorek na Ukrainę, chce na miejscu zebrać informacje dotyczące bieżącej sytuacji w tym kraju. O wynikach wizyty ma poinformować w środę premiera Donalda Tuska, który leci na szczyt UE, gdzie Ukraina ma być jednym z tematów rozmów. Sikorski na Ukrainie spotka się m.in. z wybranym w maju prezydentem Petrem Poroszenką, premierem Arsenijem Jaceniukiem oraz szefem MSZ Pawłem Klimkinem. Sikorski podkreślił na konferencji prasowej przed wylotem do Kijowa, że moment wizyty nie jest przypadkowy - w środę zbiera się Rada Europejska, która ma m.in. zdecydować o ewentualnych dalszych sankcjach związanych z sytuacją na Ukrainie. "Dzieje się niedobrze" - Dzieje się niedobrze. Był okres kilku tygodni, gdy wydawało się, że sytuacja się stabilizuje, a teraz ona znowu eskaluje - ocenił szef MSZ. Przypomniał, że około dwa tygodnie temu UE zapowiedziała, że jeśli punkty graniczne po stronie ukraińskiej nie zostaną przekazane władzom tego kraju, Unia nałoży kolejną fazę sankcji. - Zamiast przekazania tych punktów granicznych (...) są kolejne przekroczenia tej granicy przez duże ilości pojazdów samochodowych, pojazdów opancerzonych, nawet czołgów. Dochodzi do użycia artylerii, zarówno z terenów samej Ukrainy przez separatystów, jak i są podejrzenia - chcę tu uzyskać informacje u źródła, że może dochodzić do użycia artylerii w poprzek granicy. Mamy tutaj oskarżenia w obydwie strony - mówił minister. "Polska nie może i nie jest obojętna" O ustaleniach dotyczących aktualnej sytuacji na Ukrainie Sikorski ma poinformować w środę premiera Donalda Tuska. - Chcę, aby premier miał informację z samego źródła, z pierwszej ręki. Taki jest cel mojej podróży - zaznaczył szef polskiej dyplomacji. Sikorski pytany o wpływ obecnej sytuacji na bezpieczeństwo Polski, ocenił że "u naszego sąsiada, a właściwie pomiędzy naszymi dwoma sąsiadami ma miejsce konflikt, który już nie wygląda na jakieś działania terrorystów, tylko na wojnę jeszcze nie o pełnej intensywności, ale wojnę, w której giną już setki ludzi". - To oczywiście wpływa na nasze poczucie bezpieczeństwa, a raczej jego brak. Polska nie może i nie jest wobec tego obojętna - dodał Sikorski. - Zawsze wtedy, gdy u sąsiada się pali, to może na nas wpłynąć - zaznaczył minister. Dlatego też - tłumaczył - Polska bierze udział w komitecie sankcyjnym. - Jest w tym bardzo aktywna i dlatego tak pilnie się przygotowujemy do jutrzejszego bardzo ważnego spotkania Rady Europejskiej w tej sprawie - podkreślił Sikorski. Wyraził przy tym pogląd, że "bezprecedensowe wydarzenia, które mają miejsce na wschodniej Ukrainie - użycie ciężkiego sprzętu, setki ofiar, przekraczanie granicy państwowej - jest testem wiarygodności Unii Europejskiej". Środowy szczyt UE w Brukseli będzie poświęcony również obsadzie unijnych stanowisk: szefa Rady Europejskiej i szefa unijnej dyplomacji. Sikorski pytany na jakie stanowiska szanse ma Polska, powiedział: "Polska będzie zabiegała o to, by nasz region był reprezentowany wśród najważniejszych stanowisk w UE". Również rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała we wtorek, że Polska będzie zabiegała, aby przynajmniej jedno z unijnych stanowisk - szefa Rady Europejskiej, lub szefa unijnej dyplomacji - przypadło przedstawicielowi państwa z naszego regionu, z tzw. Nowej Europy. Zestrzelono samolot transportowy sił zbrojnych Ukrainy W okolicach Ługańska doszło w poniedziałek do zestrzelenia samolotu transportowego sił zbrojnych Ukrainy An-26. Jak poinformował ukraiński minister obrony Wałerij Hełetej, maszyna została trafiona pociskiem rakietowym odpalonym najpewniej z terytorium Rosji. Na pokładzie była siedmioosobowa załoga oraz jedna osoba odpowiedzialna za przewożony ładunek - żywność i wodę dla sił rządowych. Według Hełeteja załoga nawiązała kontakt ze sztabem generalnym Ukrainy i obecnie trwają działania, by ją ewakuować na tereny kontrolowane przez ukraińskie władze. Poroszenko poinformował, że na wschodzie kraju po stronie prorosyjskich separatystów, walczą zawodowi oficerowie rosyjscy i używany jest najnowszy sprzęt wojskowy z Rosji.