Prezydent pytany w środę w rozmowie w TVP1 o współpracę z szefem MSZ podczas wyjazdu do Tbilisi, powiedział, że cieszy się, że Radosław Sikorski pojechał. - Myślę, że się czegoś nauczył - dodał L. Kaczyński, Dopytywany czego mógł nauczyć się szef polskiej dyplomacji, prezydent odparł, że Sikorski "zobaczył jak wyglądają rzeczywiste decyzje, jeśli chodzi o Unię Europejską". - Zobaczył na własne oczy i nie miał szczególnie tęgiej miny. Zobaczył, że jeżeli chcemy ten mechanizm zmienić, to musimy działać tak jak ja, a nie tak jak sądził minister Sikorski i że istnieją realne zagrożenia jeśli chodzi o naszego rosyjskiego partnera - mówił prezydent. - Ja na wojnie z Rosją to już byłem wcześniej, to nie pierwszyzna - powiedział później Sikorski pytany w rozmowie w TVPInfo o to stwierdzenie prezydenta. Szef MSZ ocenił, że Lech Kaczyński "identyfikuje realny problem, to znaczy, że Polska jest jednym z sześciu dużych krajów UE, ale tym, który jeszcze jest na dorobku i który jeszcze nie sprawował prezydencji w Unii, w związku z czym nie ma aż takiej wagi gatunkowej jak np. Francja - członek założyciel i do tego jeszcze sprawujący prezydencję". To - dodał Sikorski - "stwarza dla nas pewien dyskomfort". Ale - jak zaznaczył - według niego, "to jest też kwestia filozofii naszego podejścia do przywództwa, do uzyskiwania wpływu". - Bo można zabiegać o coraz lepsze, ważniejsze miejsce na mostku kapitańskim tego tankowca, którym jest UE i która oczywiście, jak to tankowce, kurs zmienia powoli. A można też mieć pełną kontrolę nad motorówką i z tej motorówki wymachiwać flagą w słusznej sprawie. To jest kwestia podejścia, tego co uważamy za skuteczniejsze - powiedział minister. Pytany o uwagi przedstawicieli rządu, że pojechał do Gruzji wraz z prezydencką misją, by pilnować, aby prezydent nie był zbyt radykalny, Sikorski powiedział: "Apelowałem, za pośrednictwem choćby szefa BBN, o coś co jest oczywiste - jeśli pan prezydent chciałby zadeklarować sprawy, które potem będzie musiał realizować, to naturalnie rząd chciałby o tym zawczasu wiedzieć". Dodał, że wielokrotnie rozmawiał z prezydentem i myśli, że sympatia dla Gruzji jest czymś co ich łączy. Na pytanie, czy uważa, że w Tbilisi z ust Lecha Kaczyńskiego padły zbyt mocne słowa, szef MSZ powiedział, że "to była atmosfera wiecowa, bardzo gorąca". - Akurat to było perfekcyjnie zorganizowane w Tbilisi. Nie można tego samego powiedzieć o systemie obronnym Gruzji. Atmosfera była wiecowa, ale rzeczywiście wolałbym, żeby padło więcej słów poparcia dla Gruzji, a mniej może takich publicystycznych sformułowań - powiedział Sikorski. Podczas wiecu w stolicy Gruzji prezydent Kaczyński powiedział m.in., że on i przywódcy Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy przyjechali do Gruzji, by podjąć walkę. - Po raz pierwszy od dłuższego czasu nasi sąsiedzi pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! - mówił polski prezydent.