W ten sposób Sikorski odniósł się do słów Kownackiego, który w poniedziałek podkreślił w rozmowie, że minister spraw zagranicznych ma obowiązek informowania prezydenta o ważnych wyjazdach. - Mam nadzieję, że nie jest on (Kownacki) kolejnym szefem Kancelarii Prezydenta, który czuje się ministrem spraw zagranicznych bis - powiedział Sikorski podczas konferencji prasowej w Brukseli, gdzie uczestniczył w spotkaniu ministrów spraw zagranicznych krajów UE. - Wydaje mi się, że szefowie kancelarii, np. Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera, nie mówią urzędnikom pana prezydenta, jakie są ich kompetencje, tylko wykonują olbrzymią, mrówczą pracę w obsłudze prawnej, organizacyjnej premiera. I takie są zadania szefów kancelarii - oświadczył Sikorski. W rozmowie z Kownacki odnosił się do wywiadu Sikorskiego dla poniedziałkowego "Dziennika". Szef MSZ zapewnił w tym wywiadzie, że poinformował Kancelarię Prezydenta o swym piątkowym spotkaniu z szefem białoruskiej dyplomacji, choć nie miał takiego obowiązku, bo jego przełożonym jest premier i to on udziela zgody na wyjazdy ministra spraw zagranicznych. - Królowa brytyjska też jest głową państwa i zwierzchnikiem sił zbrojnych, ale do głowy jej nie przychodzi, żeby minister Miliband ją pytał, gdzie ma jeździć z wizytami zagranicznymi, albo minister obrony, ilu ma mieć żołnierzy - dodał. Kownacki, który określił porównanie Lecha Kaczyńskiego z królową brytyjską jako "bardzo miłe", ocenił, że sam wywiad "to jakaś próba medialnego rozgrywania i wytwarzania konfliktów, których nie ma". Szef prezydenckiej kancelarii podkreślił, że skoro prezydent ma prawo do pełnej informacji o polityce zagranicznej, to "po drugiej stronie jest obowiązek, bo tylko wtedy można skorzystać ze swojego prawa". - A to oznacza, że minister spraw zagranicznych ma obowiązek udzielać tych informacji i ma to być informacja pełna - powiedział. Kownacki dodał też, że zaproponował Sikorskiemu spotkanie, którego tematem miałyby być m.in. relacje na linii prezydent-MSZ.