Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski podziękował w poniedziałek kanclerz i wicekanclerzowi Niemiec za postawę w sprawie szefowej niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Eriki Steinbach i "wrażliwość na polskie postulaty". - Chciałbym podziękować pani kanclerz Angeli Merkel oraz wicekanclerzowi Frankowi-Walterowi Steinmeierowi za wrażliwość na polskie postulaty - powiedział Sikorski dziennikarzom w Brukseli, gdzie uczestniczył w posiedzeniu szefów dyplomacji państw UE. Jak dodał, niemiecki wicekanclerz i minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier (SPD) potwierdził mu w poniedziałek, że "jego partia nie zaakceptuje tej osoby (Eriki Steinbach) jako członka fundacji poświęconej wysiedleniom Niemców". Steinmeier miał zapewnić, że sprawa Steinbach nie powinna być "odwlekana", tak, by w trwającym "roku rocznic chmura nad naszymi stosunkami nie wisiała". - Za moich czasów to jest pierwsza decyzja, a być może pierwsza decyzja w ogóle, w której politycy niemieccy w sprawach, które dla polityków na całym świecie są zawsze trudnymi sprawami, gdy ważą się głosy w ich własnym kraju, uznali, że stosunki polsko- niemieckie są czymś wartościowym", dla czego "warto zaryzykować poparcie polityczne we własnym kraju - dodał. To dowodzi - jego zdaniem - "skuteczności naszej polityki i że polityka lepszych stosunków zaczyna przynosić lepsze rezultaty". Wyrażając nadzieję, że sprawa Steinbach zostanie teraz definitywnie zakończona uniemożliwieniem jej udziału we władzach rady fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", Sikorski tłumaczył, że "głównym powodem niepokoju Polski jest to, iż głosowała ona przeciwko uznaniu granicy (w Bundestagu na początku lat 90.)". Jak dodał, "podważa to nasze zaufanie" co do przedstawienia przez nią historii "w zrównoważony sposób". Zaapelował do Steinbach, by wzięła przykład z prezydenta Niemiec, który też urodził się w okupowanej Polsce, ale nie nazywa siebie wypędzonym, a do ziomkostwa, by odcięło się od Steinbach. - Czy ludzie, których rodziny przez pokolenia tam mieszkały, chcą być identyfikowani z taką osobą jak pani Steinbach, która przyszła do naszego kraju z Hitlerem i z Hitlerem musiała się z niego wynosić? Która nie była żadną wypędzoną, tylko której rodzina, której tatuś, feldfebel Hermann bodajże, musiał czmychnąć, gdyż zwycięsko nacierała Armia Czerwona i Wojsko Polskie - powiedział. - Prawdziwymi wypędzonymi była ta polska rodzina w Rumi (k. Gdyni), którą wypędzono z jej domu i w którym to domu pani Steinbach na nie swojej ziemi mieszkała - dodał, odnosząc się do miejsca urodzenia Eriki Steinbach w 1943 roku.