Jego zdaniem "sytuacja jest bardzo trudna, sprawy zaszły niesłychanie daleko; powrót do tego, co zostało ustalone - strefy buforowej i rozdzielenia sił - będzie mozolny". Podkreślił zarazem, że jest to "warunek konieczny" jakichkolwiek dalszych ustaleń. Podkreślił, że "Unia Europejska decydując się na utrzymanie polityki sankcji daje wyraz ograniczonemu zaufaniu wobec Rosji i zastrzega sobie prawo do różnych działań w przyszłości". "Sytuacja rzeczywiście była bezprecedensowa - sam podpis nie kończy walki. To pokazuje, jak trudno rozdzielić walczące strony. Na razie ten cel, jakim było zaprzestanie rozlewu krwi, jest możliwy do osiągnięcia. Oczywiście przy takiej skali emocji i zaangażowania złe rzeczy będą się jeszcze działy, są informacje, ilu ukraińskich żołnierzy zginęło ostatniej doby, więc to nie jest tak, że zaległa całkowita cisza, ale - co podkreślają wszystkie strony - sytuacja jest jednak inna niż w sobotę i to na pewno jest postęp" - powiedział. "Myślę, że najcięższa rzecz - zawieszenie broni - prawie za nami, a najtrudniejsza przed nami - mozolna droga do pokojowego uregulowania tego konfliktu" - dodał. Zdaniem Siemoniaka dobrze się stało, "że dzień po porozumieniu mińskim europejscy przywódcy nie zdecydowali się natychmiast znieść sankcji". "Złe doświadczenia ostatniego roku każą być ostrożnym i nie spieszyć się z ogłaszaniem, że mamy postęp, gdy przesłanek do problemów jest bardzo dużo" - dodał. Sytuacja na Ukrainie była w poniedziałek tematem rozmów Siemoniaka z goszczącym w Warszawie ministrem obrony Bułgarii Nikołajem Nenczewem. Zgodnie z uzgodnionym 12 lutego w Mińsku porozumieniem w nocy z soboty na niedzielę na wschodniej Ukrainie zaczął obowiązywać rozejm. Porozumienie, wypracowane przez prezydentów Francji, Ukrainy i Rosji oraz kanclerz Niemiec przewiduje m.in. zawieszenie broni, wycofanie ciężkiego uzbrojenia ze strefy walk i powstanie strefy buforowej szerokości od 50 do 70 km. Obie strony konfliktu mają opuścić tę strefę w ciągu 14 dni od wstrzymania walk. Ukraińskie siły rządowe oskarżają i prorosyjscy separatyści nawzajem oskarżają się o łamanie warunków rozejmu. Mimo przypadków otwarcia ognia zarówno przywódcy "czwórki normandzkiej", którzy negocjowali porozumienie, jak i OBWE uznali, że rozejm na ogół jest przestrzegany.