Wieczorem na konferencji prasowej w Drammen polski konsul Marek Pędzich odczytał listę siedmiu nazwisk polskich obywateli, którzy zaginęli po niedzielnym pożarze mieszkalnego domu w tej miejscowości. Szef miejscowej policji Jan Erik Stroem oświadczył: "Uważamy, że to te siedem osób poniosło śmierć." W poniedziałek rano ekipa policyjna wspierana przez techników kryminalistycznych przybyłych z Oslo, rozpoczęła poszukiwania ciał ofiar w spalonym domu. Ratownicy dostali się na najwyższe, trzecie jego piętro, dzięki wysięgnikowi strażackiemu. Wkrótce po godzinie 10.00 znaleziono pierwsze ciała; wszystkie na najwyższym piętrze. Wówczas też media otrzymały mylną informację o odkryciu sześciu, ciał którą po pewnym czasie skorygowano do pięciu. Liczba siedmiu ofiar podana podczas konferencji prasowej wynika stąd, że jeszcze w niedzielę znaleziono dwie pierwsze ofiary. Ciało jednej z nich udało się tego samego dnia wydobyć. Drugie natomiast pozostało we wnętrzu grożącego w każdej chwili zawaleniem spalonego domu. Jak wynika z informacji policji, żadnego ze znalezionych ciał nie udało się jeszcze zidentyfikować. Pożar, który wybuchł ok. godziny 5 w niedzielę rano, strawił budynek zamieszkany zdaniem policji przez 24-25 polskich obywateli. Przebywali oni czasowo w Norwegii, pracując w Drammen. Z pożaru uratowało się 15 osób, w tym dwoje rannych, których przetransportowano do szpitali. Stan jednego z nich jest nadal bardzo ciężki. Pozostałymi ocalałymi osobami zaopiekowały się miejscowe władze. Działa grupa kryzysowa złożona z przedstawicieli ambasady RP, Kościoła katolickiego oraz władz samorządowych. Media norweskie określają dramat w Drammen (ok. 40 km od Oslo) jako najtragiczniejszy pożar w kraju od 20 lat.