Szef rządu udawał staruszkę, a nawet żartował z "miłosnych podbojów" szefa włoskiej dyplomacji Franco Frattiniego. 72-letni Berlusconi rozbawił deputowanych i senatorów wspomnieniem swej niedawnej wizyty w domu seniora w Mediolanie. - Zobaczyłem tam pewną panią, która wydawała mi się najstarsza, choć była bardzo żwawa. Podszedłem do niej i zapytałem: "Proszę pani, ile ma pani lat?". A ona mi odpowiedziała: "Jestem pana rówieśnicą" - opowiadał premier, który następnie zaczął udawać niedołężną staruszkę. Kiedy rozległy się salwy śmiechu, Berlusconi dodał: "Nie uwierzycie, ale kwadrans patrzyłem potem na swoją twarz, szukając następnych zmarszczek". - Ale nie obawiajcie się: ja zawsze czuję się, jakbym miał 35 lat - zapewnił. Następnie obiektem żartów premiera stał się stojący obok niego minister spraw zagranicznych Franco Frattini. Berlusconi wychwalając zalety szefa dyplomacji i jego świetną, jak mówił, pozycję na arenie międzynarodowej dodał: "Wydaje się, że podoba się też bardzo Hillary Clinton". Nawiązując zaś do opisywanego niedawno w mediach epizodu z prywatnego życia ministra spraw zagranicznych premier stwierdził: "Kiedy zostawia swoje narzeczone, niech da jakiś numer telefonu". Kiedy po raz kolejny wśród parlamentarzystów wybuchły salwy śmiechu, Silvio Berlusconi podsumował czyniąc aluzję do opozycji: "Oto różnica między nami i nimi". - My jesteśmy ludźmi wolności, prawdy, ale także uśmiechu i optymizmu - zauważył Berlusconi, zarzucając centrolewicy sceptycyzm i pesymizm.