Występując w poniedziałek na konferencji prasowej w Lahaur (Lahore), Sharif oskarżył rząd Pakistanu, iż nie zapewnił dostatecznego bezpieczeństwa kandydatom w wyborach, planowanych na styczeń. Zapowiedział też, iż w razie zwycięstwa wyborczego nie będzie współpracować z prezydentem Musharrafem. Lider opozycyjnej Pakistańskiej Ligi Muzułmańskiej Nawaz (PML-N) kilka godzin wcześniej sugerował, iż w związku z niepokojami, związanymi z zabójstwem jego rywalki Benazir Bhutto, zgodzi się na nieznaczne przełożenie mających odbyć się 8 stycznia wyborów parlamentarnych. Później jednak oświadczył w Lahaur, że jego partia opowiada się za utrzymaniem styczniowego terminu elekcji. Apelując o ustąpienie Musharrafa i zastąpienie go przez rząd jedności, Sharif oświadczył, że prezydent "stanowi nieszczęście dla kraju i odpowiada za wszystkie problemy Pakistanu". - Kraj płonie - ostrzegł. Według opozycjonisty, Musharraf manipuluje komisją wyborczą, usiłując doprowadzić do odłożenia wyborów. - Musharraf zabiega tylko o własne przetrwanie a nie o ratowanie kraju - zaznaczył Nawaz Sharif, wzywając Stany Zjednoczone do wycofania poparcia dla pakistańskiego prezydenta. - Stany Zjednoczone muszą dostrzec, że Musharraf nie doprowadził do likwidacji czy nawet ograniczenia terroryzmu. W rzeczywistości terroryzm dziś urósł w siłę (...) Społeczność międzynarodowa nie może sobie pozwolić na antagonizowanie Pakistanu tylko dla zachowania jednego człowieka (...) Z Musharrafem na urzędzie prezydenta Pakistan nie ma przyszłości - dodał. Także opozycyjna Pakistańska Partia Ludowa, na której czele stała zamordowana Benazir Bhutto, zapowiedziała w poniedziałek, iż sprzeciwi się jakiemukolwiek przełożeniu planowanych na styczeń wyborów parlamentarnych w kraju. Tymczasem pakistańska komisja wyborcza zakomunikowała, że ostateczna decyzja w sprawie terminu wyborów w Pakistanie zapadnie we wtorek, a nie - jak zapowiadano - jeszcze w poniedziałek. Anonimowe koła zasugerowały jednocześnie, że komisja jest za przełożeniem daty wyborów o około sześć tygodni.