- Nigdy nie badałem takiej sprawy - mówi w rozmowie z BBC policjant prowadzący nietypowe śledztwo. Wszystko zaczęło się w październiku 2018 roku w Indiach. 12-letnia dziewczynka zostaje wówczas zgwałcona przez swojego nauczyciela. Mężczyzna grozi ofierze, że cały akt nagrał i jeśli prawda wyjdzie na jaw, opublikuje film w sieci. Dziewczynka milczy przez 10 dni aż w końcu mówi o wszystkim matce. Sfingował własną śmierć Matka ofiary zgłasza sprawę na policję, ta z kolei wszczyna śledztwo. W 2022 roku mężczyzna zostaje oskarżony o gwałt, sześć dni później do organów ścigania trafia informacja, że 39-letni Niraj Modi nie żyje. Sprawa zostaje więc umorzona. Wówczas, jak opisuje BBC, w autentyczność informacji nie wierzy jedynie matka ofiary. I zaczyna szukać potwierdzenia śmierci gwałciciela. Odkrywa wiele nietypowych zdarzeń, które zgłasza na policję i do urzędu, który zatwierdził akt zgonu. Wydarzenia nabierają tempa. Jak się okazało, 39-latek sfingował swoją śmierć. W lutym ubiegłego roku położył się na stosie drewna, "oczekując" na swój pogrzeb. Pomógł mu ojciec, który uwiecznił "ceremonię". Następnie ojciec zgłosił się do urzędu i zadeklarował, że jego syn zmarł 27 lutego w ich domu. Jako przyczynę zgonu wskazano nieopisaną w dokumencie chorobę. Matka ofiary gwałciciela odkrywa prawdę Na dowód śmierci ojciec 39-latka przedstawił wymagane przepisami poświadczenie od pięciu osób. Jak się później okazało, podpisy były podrobione. Nikt nie wiedział o śmierci mężczyzny, nie powiadomiono także żadnego członka rodziny. Bliscy "zmarłego" nie ogolili również głów, co jest zwyczajem miejscowych, kiedy umiera ktoś najbliższy. W końcu w styczniu tego roku 39-latek stanął przed sądem. Wyznaczono mu karę 14 lat więzienia za gwałt na 12-latce. W areszcie znalazł się także ojciec mężczyzny, którego oskarżono o fałszerstwo.