Choć opozycja zgłosiła ponad tysiąc kandydatur do komisji, w ich skład włączono tylko jednego reprezentanta Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (ZPO) i jednego - Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej "Hramada". - Komisje prawie w stu procentach składają się ze zwolenników Aleksandra Łukaszenki albo ludzi, zależnych ekonomicznie od tego kandydata - ocenił lider ZPO Anatolij Lebiedźka. - Gdyby władze wierzyły w swoje siły, to przynajmniej zachowałyby pozory pluralizmu. To jeszcze jeden dowód, że wyborów faktycznie nie ma, a jest przygotowywane masowe fałszerstwo - podkreślił.