Indyjska policja uwolniła już wszystkich zakładników, przetrzymywanych w hotelu Taj Mahal w Bombaju - podał szef policji indyjskiego stanu Maharaśtra A.N. Roy. Nadal trwa jednak policyjna operacja w drugim zajętym przez terrorystów hotelu - Oberoi. Więcej na ten temat w INTERIA.TV W Oberoi terroryści przetrzymują bliżej nieznaną liczbę zakładników. Policja - zastrzegł Roy - działa niezwykle ostrożnie, by nie spowodować ofiar wśród przebywających w hotelu niewinnych ludzi. Z terenu hotelu nadal słychać odgłosy strzałów i eksplozji. - Z terrorystami nie prowadzimy żadnych negocjacji - podkreślił wicepremier stanu Maharaśtra R.R.Patil. W hotelu Oberoi ukrywa się Polak; żyje i jest bezpieczny - powiedział Piotr Opaliński, polski charge d'affaires w Delhi. Indyjska policja a także oddziały komandosów nadal otaczają oba hotele. Terroryści zabili co najmniej 101 osób, w tym - według niepotwierdzonych danych - dziesięciu cudzoziemców. Według konsulatu RP w Bombaju, wśród ofiar nie ma Polaków. Potwierdzono, iż wśród zabitych jest Japończyk oraz Włoch. Mówi się też o Australijczyku i Brytyjczyku - brak jednak potwierdzenia tej informacji. Podczas zamachów w Bombaju został ranny deputowany Parlamentu Europejskiego, wchodzący w skład oficjalnej delegacji przebywającej w Indiach, Hiszpan Ignasi Guardans. W jednym z zaatakowanych hoteli przebywał polski europoseł Jan Masiel, lecz udało mu się wydostać z budynku, gdy sytuacja się uspokoiła. Seria zamachów rozpoczęła się w środę około godz. 22.30 lokalnego czasu (godz. 18.00 czasu polskiego). Zamachy terrorystyczne przeprowadzono w wielu punktach miasta, w tym w luksusowych hotelach Taj Mahal i Oberoi, na stacji kolejowej oraz lotnisku, w szpitalu oraz w okolicy kwatery głównej policji w południowym Bombaju. W czwartek rano terroryści zaatakowali także siedzibę żydowskiej ortodoksyjnej grupy Chabad-Lubawicz, zatrzymując rabina. Uzbrojeni mężczyźni strzelali na oślep z broni automatycznej, a także rzucali w tłum granaty. Napastnikami byli młodzi mężczyźni w wieku 20-25 lat, którzy szukali osób z paszportami brytyjskimi lub amerykańskimi. Do zamachów przyznała się mało znana do tej pory organizacja Mudżahedini Dekanu. Jest ona prawdopodobnie związana z ugrupowaniem Indyjskich Mudżahedinów, znanych z wielu ataków terrorystycznych, jakie przeprowadzali na terenie Indii.