Gen. Philip Jones, który kieruje ze strony NATO wsparciem dla wysiłków afgańskiego rządu w celu wynegocjowania pokoju z różnymi frakcjami bojowymi, powiedział, że reintegracja lokalnych bojowników rozpoczęła się na dobre trzy lub cztery miesiące temu. - Wzrosło tempo zaangażowania ludzi w ten program, lecz są to dopiero pierwsze kroki w bardzo długim procesie budowania pokoju - powiedział Jones dziennikarzom w Kabulu. Dodał, że jest to "ciężki i skomplikowany proces" po 20 latach wojny i 10 latach trwania rebelii. Jak sprecyzował, co najmniej 45 grup zbrojnych, a może nawet więcej prowadzi rozmowy z rządem o możliwości włączenia do władz lokalnych. Ci, którzy chcą rozmawiać z władzami, muszą zaprzestać walk, zerwać związki z innymi bojownikami i przestrzegać afgańskiej konstytucji; mają również dostarczyć rządowi biometrycznych danych i złożyć ciężką broń, mogą zachować zaś broń potrzebną do samoobrony. W zamian władze obiecują pewien poziom ochrony przed odwetem ze strony czynnych rebeliantów oraz pewną pomoc dla wspólnot plemiennych, z których wywodzą się gotowi na współpracę bojownicy. Philip Jones powiedział, że co najmniej kilkunastu bojowników, którzy przystąpili do programów reintegracyjnych, zostało zaatakowanych lub zginęło. Talibscy rebelianci jasno się wyrazili, że "ktokolwiek zaangażuje się w ten proces, wisi nad nim wyrok śmierci" - dodał Jones. Poziom przemocy w Afganistanie jest najwyższy od czasu inwazji z 2001 roku, kiedy wojska NATO obaliły reżim talibów.