Agencja podkreśla, że jedne z najkrwawszych od początku roku zamachy przyćmiły wtorkowe oświadczenie o planowanych na marzec przyszłego roku wyborach parlamentarnych istotnych dla przyszłości Iraku. Do wybuchów doszło prawie równocześnie w różnych dzielnicach miasta. Pierwsza eksplozja nastąpiła około godziny 10.25 czasu lokalnego (godz. 8.25 czasu polskiego). Większości ataków dokonali zamachowcy-samobójcy. Do pierwszego ataku doszło w dzielnicy Dora na południu Bagdadu. Kamikadze wysadził tam swój samochód w pobliżu patrolu policji. W ataku zginęło 15 osób, w tym trzech policjantów i 12 studentów; 23 studentów zostało rannych - poinformowało źródło w MSW. Co najmniej 97 osób poniosło łącznie śmierć w czterech zamachach, do których doszło przed Pałacem Sprawiedliwości w dzielnicy Mansur (na zachodzie), przed budynkami ministerstw pracy i spraw wewnętrznych w dzielnicy al-Nahda oraz na targowisku Rasafi w centrum Bagdadu. Przeprowadzone we wtorek zamachy, w tym samobójczy z użyciem samochodu-pułapki na patrol policyjny, pokazują, że rebelianci są w stanie dokonywać ataków w samym sercu Bagdadu - pisze agencja Associated Press, przypominając, że to już po raz trzeci od sierpnia celem zamachów są budynki rządowe. Zamachy pogłębiają niepokój i niepewność co do możliwości ochrony tych obiektów przez irackie siły zwłaszcza w obliczu amerykańskich planów wycofania wojsk z Iraku. Biały Dom ostro potępił wtorkowe zamachy. Rzecznik Robert Gibbs powiedział, że iraccy przywódcy, którzy ostatnio uchwalili nową ordynację wyborczą, zmierzają we właściwym kierunku i "że ewidentnie są tacy, którzy czują się tym zagrożeni". Iracki rzecznik wojskowy generał Kasim al-Musawi zasugerował, że odpowiedzialność za wtorkowe zamachy rozkłada się między ekstremistów powiązanych z Al-Kaidą i siły lojalne wobec saddamowskiej partii Baas. Do najkrwawszych od dwóch lat ataków bombowych w Iraku doszło 25 października. W centrum Bagdadu eksplodowały dwa samochody-pułapki zdetonowane przez zamachowców-samobójców, powodując śmierć 155 osób. Ponad 700 zostało rannych.