W oświadczeniu, odczytanym dziś rano ze Studia B stwierdzono, iż rząd Serbii przejął również wszystkie aktywa stacji. Jest to kolejna w ostatnich dniach akcja władz serbskich, wymierzona przeciw niezależnym mediom. Wczoraj popularny belgradzki dziennik opozycyjny "Blic" ogłosił, że państwowa drukarnia odmówiła drukowania gazety z powodu jej polityki redakcyjnej. W ostatnich miesiącach wiele tytułów i stacji radiowo-telewizyjnych zostało ukaranych wysokimi grzywnami za "zniesławienia", niektórym wyłączano nadajniki pod pretekstem braku licencji lub zalegania z opłatami. Zdaniem analityków, chodzi o uciszenie przeciwników prezydenta Slobodana Miloszevicia przed planowanymi na ten rok wyborami lokalnymi. Sieć RMF FM poprosiła o ocenę tych wydarzeń Predraga Sinicia, doradcę szefa opozycyjnej Serbskiej Partii Odnowy Vuka Draszkovicia: Michał Zazula, RMF FM: Panie Sinić, czy nazwałby pan to atakiem przeciwko wolnym mediom w Jugosławii? Predrag Sinić: To najpoważniejszy atak na demokrację i wolność informacji w Serbii, bowiem teraz przejęte zostały już wszystkie ważniejsze media. RMF FM: Czy planujecie jakieś akcje przeciwko tej decyzji? PS: Tak. Zjednoczona serbska opozycja właśnie miała spotkanie w tej sprawie. Wezwaliśmy do masowego obywatelskiego protestu. Studio B będzie nadal pracować w budynku ratusza w Belgradzie, przekazując najnowsze wiadomości przez głośniki zainstalowane na zewnątrz. RMF FM: Czy spodziewacie się kolejnych ataków? PS: Tak, spodziewamy się. To może być pierwszy sprawdzian siły i pozycji władz. Po nim mogą nastąpić kolejne próby przejęcia niezależnych mediów i opozycyjnej prasy. Także inni jugosłowiańscy komentatorzy ostrzegają, że może to być dopiero początek wojny Miloszevicia z opozycją. W Serbii zbliżają się bowiem wybory lokalne, które mogą być decydujące dla utrzymania się przy władzy dotychczas rządzącej ekipy.