W dokumencie, którego treść zaproponował prezydent Tomislav Nikolić, rząd oświadczył, że "nie widzi Kosowa jako niezależnego państwa". Zapowiada, że serbscy negocjatorzy nie narażą narodowych interesów na niebezpieczeństwo podczas nadchodzących rozmów z przedstawicielami Kosowa. Projekt rezolucji, który wyciekł do opinii publicznej w grudniu, spotkał się z krytyką zachodnich polityków. Premier Ivica Daczić odrzucił zarzuty, że dokument utrudni jego rozmowy z premierem Kosowa Hashimem Thacim, które mają odbyć się w Brukseli 17 stycznia. Rezolucja będzie przedstawiona w sobotę w parlamencie, który będzie nad nią głosował. Nacjonalistyczny rząd, któremu przewodzi od maja Daczić, przyjął też "platformę", która określa mandat premiera na rozmowy z Prisztiną pod egidą UE. W "platformie" tej zawarto po raz pierwszy propozycję autonomii dla mniejszości serbskiej w Kosowie. 20 grudnia ub. roku serbska agencja Beta podała, że "platforma" zakłada "wysoki stopień autonomii" terytorialnej i politycznej na wzór Katalonii dla wszystkich gmin w Kosowie, gdzie Serbowie stanowią większość. Według agencji uzyskanie autonomii dotyczyłoby czterech gmin na północy Kosowa, w których mieszka 40 tys. ludzi, a także enklaw rozsianych po całym terytorium, gdzie mieszka 80 tys. Serbów. Belgrad nigdy nie zdementował tej informacji. Serbia liczy, że Unia Europejska określi wreszcie termin rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych. UE jako warunek stawia Belgradowi poprawę relacji z Kosowem. Państwa UE nadal nie są zgodne w kwestii negocjacji, podobnie jak i w sprawie negocjowania przez Unię umowy stowarzyszeniowej z Kosowem, którego niepodległości nie uznały dotąd Grecja, Rumunia, Słowacja, Hiszpania i Cypr.