Wybory odbywają się w cieniu nieuniknionej secesji Kosowa, prowincji formalnie będącej częścią Serbii, a faktycznie znajdującej się od połowy 1999 roku pod protektoratem ONZ. Według sondaży obydwaj kandydaci mają równe szanse - Nikolić cieszy się 21-procentowym poparciem, a Tadić - 19-procentowym. Ponieważ prawdopodobnie żaden z kandydatów nie przekroczy wymaganych 50 procent poparcia, 3 lutego odbędzie się druga tura wyborów. Frekwencja wyborcza nie zapowiada się wysoka - nie powinna przekroczyć 50 procent uprawnionych do głosowania. Według Marko Blagojevicia z niezależnego instytutu badawczego CeSID obydwaj kandydaci obiecali serbskiemu społeczeństwu to samo - poprawę warunków życia, zmniejszenie bezrobocia i wyższe zarobki. - Obydwaj w swych obietnicach nie różnią się - obiecują lepsze życie, choć droga, jaką chcą do tego dojść, jest różna. Nie postawiłbym swoich pieniędzy na żadnego z nich. Decyzja zapadnie dopiero w drugiej turze - podkreślił Blagojević. Dla ultranacjonalistów najważniejszym elementem kampanii wyborczej było Kosowo. Prowincja ta uważana jest za kolebkę serbskiej państwowości. Na jej terytorium znajdują się liczne serbskie zabytki, cerkwie, żyje, choć bardzo okrojona, mniejszość serbska. Przed wyborami Nikolić, aby przyciągnąć umiarkowany elektorat, złagodził swą nacjonalistyczną retorykę. Jednak w sprawie Kosowa pozostaje bezkompromisowy i opowiada się za balansowaniem Serbii pomiędzy Wschodem a Zachodem, współpracując zarówno z Rosją jak i UE. Kraje zachodnie tak bardzo obawiają się jego wygranej, że aby wzmóc szanse Tadicia w drugiej turze, Unia Europejska rozważa ewentualność podpisania z Belgradem 28 stycznia Układu o Stabilizacji i Stowarzyszeniu, parafowanego w listopadzie ubiegłego roku. Tadić też zapowiada, że nigdy nie zgodzi się na utratę Kosowa, lecz chce jednocześnie wzmocnić kontakty z Zachodem. - Zbliżając się do Unii Serbia staje się silniejsza, a tylko silna Serbia może ochronić swoje interesy w Kosowie. Schodząc z europejskiej drogi poddajemy się w sprawie Kosowa - mówił w zeszłym miesiącu serbski prezydent. Umiarkowanie nacjonalistyczny premier Serbii Vojislav Kosztunica, który współpracuje z obecnym prezydentem, popiera jednak w wyborach przewodniczącego ugrupowania Nowa Serbia Velimira Ilicia. Polityk ten jest popularny wśród zwykłych Serbów na prowincji, gdzie jako minister infrastruktury pobudował wiele dróg. Kosztunica go poparł, bo chce wymóc ustępstwa na swym koalicyjnym partnerze, jakim jest Tadić, w zamian za poparcie w drugiej turze wyborów. Wśród dziewięciu kandydatów na prezydenta jedynie Czedomir Jovanović, młody, 37-letni przywódca Liberalnej Partii Demokratycznej akceptuje niepodległość Kosowa i widzi w niej szansę na lepszą przyszłość Serbii. - Rozwiązanie problemu Kosowa jest według mnie wielką szansą dla serbskiego społeczeństwa. Dzięki współpracy ze wspólnotą międzynarodową i ze społeczeństwem Kosowa możemy pokazać inną twarz i udowodnić, że różnimy się od Serbii z przeszłości, tej z czasów Slobodana Miloszevicia. Akceptuję niepodległość Kosowa. Jednak prowincja ta - niepodległa, bądź nie - jest problemem dla Serbii, dla UE, dla całych Bałkanów. Dlatego powinniśmy zmienić do niej podejście. Powinniśmy współpracować z jej mieszkańcami i spróbować nawiązać nowe relacje między Belgradem a Prisztiną - uważa Jovanović.