Podczas inauguracji w Stambule szczytu regionalnej organizacji Proces Współpracy w Południowo-Wschodniej Europie (SEECP) Tadić skrytykował Unię mimo jej czerwcowych zapewnień, że drzwi do wspólnoty są otwarte dla Chorwacji, Serbii, Bośni i Hercegowiny, Albanii, Kosowa, Macedonii i Czarnogóry, jeśli spełnią one warunki członkostwa. Państwa bałkańskie obawiają się, że kraje Unii mogą nie chcieć rozszerzenia wspólnoty w związku z obecnym kryzysem finansowym. Liderzy państw bałkańskich twierdzą, że powodem kryzysu nie było powiększenie Unii i że w związku z tym proces rozszerzenia nie powinien zostać zawieszony. Turcja - gospodarz szczytu SEECP - również skarżyła się na "podwójne standardy" podczas negocjacji akcesyjnych. Negocjacje UE z Ankarą, rozpoczęte w 2005 roku, nie posuwają się do przodu, gdyż wiele europejskich krajów, jak Francja i Niemcy, sprzeciwia się wstąpieniu Turcji do UE i opowiada za przyjęciem formuły "partnerstwa uprzywilejowanego". "Chcemy, by Unia wspierała członkostwo (naszych) krajów oraz by powstrzymała się przed podejmowaniem kroków, które opóźniłyby ten proces" - powiedział prezydent Abdullah Gul. Mimo to Gul optymistycznie wypowiadał się na temat rozszerzenia UE. "Wierzę, że drogi państw bałkańskich skrzyżują się w Unii Europejskiej" - dodał. W środę przedstawiciele Serbii i Kosowa spotkali się przy tym samym stole obrad - po raz drugi od ogłoszenia przez tę byłą serbską prowincję niepodległości w 2008 roku. Prezydent Słowenii Danilo Tuerk stwierdził, że Kosowo również powinno mieć możliwość wejścia do Unii. "Kosowo nie powinno być traktowane jak czarna dziura" południowo-wschodniej Europy - powiedział. Jednak Tadić poinformował, że jego kraj "w żadnym wypadku nie uzna jednostronnej deklaracji Kosowa o niepodległości".