- W tej chwili nie ma żadnego powodu, by nie zmodyfikować umowy z Kumanova, ponieważ Serbia wykazała, że jest czynnikiem stabilizującym w regionie - powiedział Tadić w wywiadzie opublikowanym w dzisiejszym wydaniu belgradzkiego dziennika "Politika". - Chcę przypomnieć, że zgodnie z tą umową wciąż istnieje strefa zakazu lotów (25-kilometrowa strefa, która rozciąga się w głąb Serbii od granicy z Kosowem - red.) i obiektywnie nie ma żadnego powodu związanego z bezpieczeństwem, by ten przepis wciąż istniał - dodał serbski prezydent. Podpisane 9 czerwca 1999 roku porozumienie z Kumanova zakończyło bombardowania Jugosławii, w której skład w tamtym czasie wchodziła Serbia i Czarnogóra. Zgodnie z umową Belgrad wycofywał swe wojska z Kosowa, gdzie z kolei wkraczały dowodzone przez NATO międzynarodowe siły pokojowe KFOR. Porozumienie zostało poparte przez rezolucję nr 1244 Rady Bezpieczeństwa ONZ, która oddała Kosowo pod administrację Narodów Zjednoczonych, pozostawiając je jednak w obrębie Serbii. W lutym br. Kosowo ogłosiło niepodległość, która została uznana przez około 50 krajów w tym przez USA i większość krajów UE. Serbia stanowczo się temu sprzeciwia i nadal uznaje Kosowo za swoją prowincję. Prezydent Tadić powtórzył, że jego kraj sprzeciwia się stworzeniu kosowskich sił bezpieczeństwa, które według niego mogą zdestabilizować sytuację w regionie. - To nie są siły, które mogą być zagrożeniem dla Serbii, (...) ale mogą stworzyć zalążek armii, która może być czynnikiem ryzyka dla bezpieczeństwa w regionie - uważa Tadić.