Ustawodawcy zostali wczoraj zaskoczeni przez przewodniczącą serbskiej Komisji Wyborczej Ljiljanę Benec-Santić, która oświadczyła, że mandat dotychczasowego prezydenta Milana Milutinovicia wygasa właśnie teraz, a nie jak do tej pory sądzono dopiero 5 stycznia. Wcześniej w Serbii dwukrotnie odbyły się wybory prezydenckie, ale zostały unieważnione z powodu zbyt niskiej frekwencji. Powstała sytuacja patowa, bo w konstytucji nie ma ani słowa, kto przejmuje w takim przypadku uprawnienia głowy państwa. Wśród deputowanych przeważa opinia, że tymczasowym prezydentem powinna zostać przewodnicząca parlamentu Natasza Micić, ze względu na swą urodę zwana Nicole Kidman serbskiej polityki. Takie rozwiązanie nie podoba się jednak nacjonalistom. Milutinović był jednym z najbliższych współpracowników Slobodana Miloszevicia. Jeśli teraz zostanie pozbawiony immunitetu, grozi mu ekstradycja do Hagi. Milutinović jest ostatnim z 5 osób oskarżonych przez Trybunał Międzynarodowy o popełnienie zbrodni wojennych w Kosowie, który nie został do tej pory uwięziony. Najpierw jednak polityk musi stanąć przed lokalnym sądem, który rozstrzygnie o jego dalszym losie.