- To bardzo poważna sprawa - powiedział na sesji plenarnej w Strasburgu niemiecki socjaldemokrata, nawiązując do doniesień tygodnika "Der Spiegel". W sobotę tygodnik poinformował, że podejmowane w ramach programu PRISM działania wywiadowcze amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) obejmowały również Unię Europejską, zwłaszcza Niemcy. - Jeśli to prawda, że w biurze PE w Waszyngtonie były urządzenia do podsłuchu, będzie to wielki cios dla stosunków między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi - ostrzegł Schulz. - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-parlament-europejski,gsbi,37" title="Parlament Europejski" target="_blank">Parlament Europejski</a> nie może być traktowany jak wróg - dodał. Powiedział, że rozumie, iż Stany Zjednoczone potrzebują dobrze działającego wywiadu oraz że wprowadziły pewne środki do walki z terroryzmem. - Nie uważam jednak, by instytucje europejskie były zaangażowane w przygotowywanie zamachów - podkreślił szef PE. Schulz powtórzył, że jest "głęboko zszokowany" doniesieniami. Jego zdaniem takie postępowanie byłoby "nie do przyjęcia". Przewodniczący PE poinformował, że rozmawiał z ambasadorem USA przy UE i zwrócił się do niego, by "jak najszybciej złożył niezbędne wyjaśnienia" w tej sprawie. Także KE powtórzyła w poniedziałek, że czeka na wyjaśnienia władz USA na temat doniesień niemieckiego tygodnika. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton rozmawiała już o tym z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym. "Der Spiegel" powołał się na częściowo udostępnione mu dokumenty, które przejął informatyk Edward Snowden, zatrudniony do niedawna w będącej partnerem zewnętrznym NSA amerykańskiej firmie komputerowej. Pochodzący z września 2010 roku raport mówi o zakładaniu podsłuchów w przedstawicielstwie dyplomatycznym UE w Waszyngtonie i w nowojorskiej siedzibie ONZ oraz o penetrowaniu ich wewnętrznych sieci komputerowych. Ambasada UE została wyraźnie nazwana przez NSA "celem ataku". W środę w PE odbędzie się debata na temat programu PRISM.