- W tych wyborach liczy się każdy głos, a w Niemczech to głosowanie nabiera szczególnego znaczenia - powiedział Schulz. Polityk niemieckiej SPD przypomniał, że niemiecki Trybunał Konstytucyjny zlikwidował obowiązujący dotychczas próg wyborczy w wyborach do PE, co zwiększa szanse wyborcze radykalnych partii. - Istnieje realne niebezpieczeństwo, że już wkrótce zwolennicy ideologii Adolfa Hitlera będą mogli w pomieszczeniach PE głosić swoją nienawiść - powiedział Schulz. - Nie chcę, by tacy ludzie kalali imię Niemiec w PE - zastrzegł. Jak zaznaczył, obowiązkiem każdego demokraty jest udział w tych wyborach i uniemożliwienie skrajnej prawicy zdobycia mandatów. - Dzięki wysokiej frekwencji możemy to osiągnąć - powiedział. Szanse na zdobycie mandatów do PE ma między innymi Narodowa-Demokratyczna Partia Niemiec (NPD) - ugrupowanie rasistowskie i antysemickie, kwestionujące powojenne granice w Europie i gloryfikujące III Rzeszę. Schulz zapowiedział, że chce we współpracy z rządami krajów członkowskich odzyskać utracone zaufanie do Unii Europejskiej. W przypadku zwycięstwa Schulz chce walczyć z bezrobociem, szczególnie wśród młodzieży. Za wielki skandal uznał utrzymujące się różnice w wynagrodzeniu kobiet i mężczyzn wykonujących podobną pracę. Schulz, obecnie przewodniczący Parlamentu Europejskiego, otrzymał w marcu nominację Partii Europejskich Socjalistów (PES) na kandydata na szefa Komisji Europejskiej w nowej kadencji. Z polskich partii do PES należą Sojusz Lewicy Demokratycznej i Unia Pracy.